W minionym tygodniu koniunktura panowała jedynie na giełdzie tokijskiej.W tym czasie Nikkei 225 wzrósł o 2,8%. Na pozostałych rynkach rozwiniętych dominowała podaż. Najbardziej ucierpieli inwestorzy, lokujący swoje nadwyżki na Nasdaq (-5,7%).

Stany ZjednoczoneW dalszym ciągu nie widać końca spadków na giełdzie tzw. nowej ekonomii Nasdaq. Zakres minimalnego spadku po opuszczeniu formacji podwójnego szczytu, utworzonej na przestrzeni czerwca i września, został już zrealizowany (2800 pkt.). Podczas czwartkowych notowań został już przełamany także poziom 2650 pkt., wyznaczający istotne wsparcie. Cały czas jednak aktualna jest teza, że zbliża się kres spadków i prawdopodobne jest odreagowanie bessy zapoczątkowanej wiosną. Na wielu indykatorach widać wyraźne dywergencje potwierdzające tę tezę. Najwyraźniejsze dywergencje występują na MACD (słabsze na Ultimate, TRIX). Czwartkowa sesja zakończyła się ukształtowaniem doji na wykresie świecowym. Wskazuje to na słabnący potencjał inwestorów grających na zniżkę. Z innych sygnałów o możliwości wzrostów informuje duża skala obrotów, a także słabsze ?przenoszenie? spadków na rynku kasowym na rynek terminowy. Co będzie dalej? Luka hossy nawet małych rozmiarów doprowadziłaby do powstania formacji porzuconego dziecka o pozytywnej wymowie dla byków. Pierwszą oznaką poprawy koniunktury na giełdzie Nasdaq będzie pokonanie najbliższego oporu na wysokości 2800 pkt. (połowa długiej czarnej świecy z 28 listopada br.). W razie kontynuacji spadków najsolidniejszą strefą wsparcia w najbliższej perspektywie wydaje się poziom 2200?2300 pkt.W porównaniu z giełdą high-tech tzw. stara ekonomia radzi sobie lepiej. Średnia przemysłowa od poprzedniego czwartku zyskała nawet 0,1%. Niewykluczone że trend horyzontalny (trwający już dwa lata) będzie kontynuowany w najbliższym czasie. Dopóki nie zostanie przełamana wznosząca się długoterminowa linia wsparcia (obecnie na poziomie 10 400 pkt.), dopóty nie należy obawiać się znaczniejszej przeceny walorów, reprezentujących tradycyjne sektory gospodarki. Następnym równie istotnym wsparciem jest poziom 9450 pkt. (linia trendu od 1996 roku). Z drugiej jednak strony, ostatni tydzień upływał pod znakiem zmagania się średniej przemysłowej z dwoma średnimi kroczącymi (10 650?10 700 pkt.). Test wypadł niepomyślnie, dlatego też rynek nie dostał czytelnego sygnału do aprecjacji.Mimo symbolicznego 0,5-proc. spadku w ostatnim tygodniu S&P 500 nie przełamał czteroletniej linii trendu (1290 pkt.). Następstwem czwartkowej sesji na giełdach amerykańskich było utworzenie świecy, przypominającej wyglądem formację młota. Z potraktowaniem tej świecy jako młota warto byłoby się jednak powstrzymać do momentu pojawienia się innej formacji odwrócenia trendu. Niemniej długi dolny cień, patrząc na dotychczasową historię indeksogramu S&P 500, zwiastował zazwyczaj nadejście trendu zwyżkowego. Przykładowo po utworzeniu długiego dolnego cienia 18 października tego roku rozpoczęła się fala wzrostowa, zakończona w pierwszej dekadzie listopada. Na trwalszą poprawę koniunktury na indeksie szerokiego rynku będzie można liczyć dopiero wraz z pokonaniem strefy oporu na poziomie 1390?1400 pkt. (opadająca średnioterminowa linia trendu od września br. oraz średnioterminowa średnia krocząca).JaponiaNikkei obronił kilkuletnią linię wsparcia (14 200?14 300 pkt.). Jej przebicie wiązałoby się z kontynuacją fali spadkowej. W przypadku rynku japońskiego na wykresie można zaobserwować wyraźne dywergencje na wielu podstawowych indykatorach (MACD, RSI, Ultimate, TRIX). Sugerują one odwrót tendencji spadkowej, panującej na rynku od kwietnia na rzecz co najmniej konsolidacji. Potwierdzeniem wejścia Nikkei w fazę wzrostową będzie pokonanie opadającej pięcioletniej linii oporu (15 200 pkt.). Zanim to jednak nastąpi, wskaźnik musi uporać się z barierą podażową na wysokości 15 100 pkt. (długoterminowy opadający opór, zapoczątkowany w kwietniu, a ponadto średnioterminowa średnia krocząca). W razie realizacji scenariusza, zakładającego osłabienie nastrojów inwestorów japońskich wątpliwe wydaje się jednak pokonanie poziomu młota z 21 listopada tego roku (14 600 pkt.).EuropaPesymistyczne nastroje dominowały na giełdzie frankfurckiej. Od tegorocznego maksimum DAX Xetra stracił już ponad 1/5 wartości. W ciągu tygodnia indeks spadł o 3,5%. Strukturą falową DAX przypomina nieco Nasdaq Composite. Czarna świeca z czwartku o niezwykle długim korpusie rozwiewa wątpliwości, jacy uczestnicy obrotu kontrolują niemiecki rynek akcji. Wydaje się, że spadki w Niemczech jeszcze się nie skończyły. Najważniejszą barierą, powstrzymującą wyprzedaż akcji jest wznosząca się długoterminowa strefa wsparcia na poziomie 6200 pkt. Dopóki nie zostanie ona pokonana, nie wydaje się, aby spadki nabrały długotrwałego i dotkliwego charakteru. O możliwości zakończenia trendu spadkowego DAX na tej wysokości przekonamy się jednak dopiero w razie przełamania poziomu 6300 pkt. (dolny cień formacji młota z 18 listopada br.).Mniej dotkliwe straty zanotowali inwestorzy francuscy i angielscy. CAC-40 zniżkował o 2,1%, natomiast FT-SE 100 o 2,3%. Na giełdzie paryskiej przecena walorów rozpoczęła się od sesji z 27 listopada. Wówczas została ukształtowana formacja spadającej gwiazdy. Dodatkowo negatywną wymowę tej formacji wzmacniał fakt, że została ona zbudowana na wysokości 200-sesyjnej średniej kroczącej (6200 pkt.). W konsekwencji indeks rozpoczął spadki, których naturalnym zwieńczeniem może okazać się strefa 5800?5850 pkt. W tym miejscu kończy się długi dolny cień świecy z 18 października, ale także ? co jest o wiele istotniejsze ? przebiega trzyletnia wznosząca się linia wsparcia. Pokonanie tej strefy wsparcia wiązałoby się z kontynuacją spadków do 5400 pkt. Ten scenariusz należy jednak na razie uznać za mało prawdopodobny.Lepiej prezentuje się sytuacja na giełdzie brytyjskiej. W odróżnieniu od rynków niemieckiego i francuskiego, na wykresie FT-SE powstała formacja odwrócenia trendu. Młot z 30 listopada zapowiada poprawę koniunktury. Nieznacznie poniżej tej formacji znajduje się długoterminowa wznosząca się linia wsparcia (lokalne minima z lutego i października 1999 r. oraz kwietnia i października 2000 r.) na wysokości 6050 pkt. Kwestię, czy wzrosty będą miały jedynie charakter korygujący trend spadkowy rozstrzygnie test kilku kolejno po sobie następujących poziomów oporu. Tworzą je luka bessy, połowy korpusów dwóch czarnych długich świec, SK-50 i SK-200 oraz opadająca średnioterminowa linia oporu. Ostatni ze wspomnianych poziomów oporu znajduje się na wysokości 6400 pkt. Jego pokonanie będzie oznaczać, że wzrosty nie mają charakteru korekcyjnego, ale stanowią początek trwalszej tendencji zwyżkowej.Zważywszy na słabszą koniunkturę gospodarczą w krajach Eurolandu (wzrost gospodarczy, inflacja oraz kurs euro) niż za Oceanem Atlantyckim trudno wyobrazić sobie, aby giełdy europejskie były w stanie wykreować trwały trend wzrostowy. Wielu obserwatorów oczekuje poprawy na europejskich rynkach akcji dopiero w połowie następnego roku. Wskazują oni bowiem, że pierwsze efekty dadzą redukcje podatkowe we Francji i Niemczech, dzięki czemu zwiększy się skala dochodów mieszkańców tych państw. Część z tych środków zostanie przeznaczona na inwestycje na rynku kapitałowym.

Marcin T. Kuchciak