Z Emilem Wąsaczem, prezesem Stalexportu, rozmawia Grzegorz Brycki
Tuż po nominacji na prezesa Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju wyraził przekonanie, że uda się Panu przekształcić Stalexport z firmy działającej w branży stalowej w nowoczesną organizację świadczącą m.in. usługi infrastrukturalne, takie jak eksploatacja płatnych autostrad...Zawsze kiedy akcjonariusze dokonują zmiany prezesa zarządu, oczekują czegoś nowego. Gdyby tak nie było, nie dokonywaliby zmian. Sądzę, iż Stalexport wymaga przekształcenia w holding działający w branży stalowej, ale jednocześnie dywersyfikujący działalność.Co chce Pan zrobić w Stalexporcie?Przede wszystkim usprawnić funkcjonowanie jego grupy kapitałowej. Chcę wykorzystać wszelkie potencjalne efekty synergii tkwiące w grupie. Druga sprawa to dywersyfikacja działalności, czyli np. autostrady. Zdaję sobie sprawę, że firma działająca w jednej branży jest bardziej podatna na zagrożenia związane z cyklami koniunkturalnymi. Wiem, że nie unikniemy sprawy dywersyfikacji. Jest to jednak kwestia na kilka lat.W autostradach wszyscy w Polsce są ?nowi?, a więc i szanse Stalexportu są większe. W innych dziedzinach, takich jak np. telefonia komórkowa, w której Stalexport zaistniał, konkurencja rośnie bardzo szybko i nowicjuszom jest bardzo trudno rozwijać działalność w nieznanych branżach.Nie jest tajemnicą, że koszty finansowe są poważnym obciążeniem dla Stalexportu. Jednym z moich celów jest zmniejszenie ekspozycji kredytowej. Chciałbym to osiągnąć np. poprzez wstrzymanie lub zaniechanie pewnych inwestycji i przyśpieszenie rotacji pieniądza. Nie możemy sobie bowiem pozwolić na dalsze zadłużanie.Czym się Pan zajmuje obecnie?Prowadzę rozmowy na najwyższym szczeblu z bankami współpracującymi ze Stalexportem. Przedstawiam im otwarcie naszą sytuację oraz plany. Nie ukrywam istniejących problemów. Moim celem jest doprowadzenie do partnerskich stosunków z bankami, nawet kosztem ujawniania im naszych słabości. Chcę, aby banki, obiektywnie oceniając ryzyko, podejmowały z nami współpracę. Za kilka miesięcy chciałbym znowu spotkać się z ich prezesami.Przez ostatnie lata nie było członka zarządu ds. grupy kapitałowej. Uzupełniliśmy ten brak. Uważam, że pan Edward Szlęk jest osobą właściwą na tym stanowisku. Zawsze staram się bowiem mieć obok siebie ludzi o najwyższych kwalifikacjach. Chcąc uniknąć błędów wolę, by ludzie mieli odwagę oceniać krytycznie pewne posunięcia. Z tych też względów kilka dni temu doprowadziłem do zmian i powołania na stanowisko prezesa Huty Ostrowiec pana Grzegorza Zarębskiego, byłego szefa Nafty Polskiej.Z Hutą Ostrowiec Stalexport ma najwięcej problemów. Jak zamierza Pan je rozwiązać?Ostrowiec cierpi na chorobę wszystkich polskich hut. Oprócz trudności zewnętrznych, główną bolączką tej spółki jest przeinwestowanie. Wskutek nadmiernych inwestycji w ostatnich latach doszło do dużego wzrostu zadłużenia. Wzrost kosztów finansowych uniemożliwia hucie sprawne funkcjonowanie. Gotowy jest szczegółowy program jej restrukturyzacji. Przy jego tworzeniu skorzystaliśmy z pomocy zagranicznej firmy konsultingowej. Celowo: aby nie ryzykować stworzenia obrazu bardziej optymistycznego niż rzeczywisty.Restrukturyzacja samego Ostrowca będzie polegać na dostosowaniu wielkości produkcji do popytu. Inwestycje w Hucie Ostrowiec umożliwiają produkcję stali na poziomie 1,2 mln ton rocznie. Popyt na wyroby huty jest tymczasem dużo mniejszy. Dlatego z dwóch istniejących pieców elektrycznych w Hucie Ostrowiec będzie pracować jeden.Restrukturyzacja będzie, niestety, bolesna dla załogi. Zatrudnienie zmniejszy się o około 30% w ciągu trzech lat, tj. z 3,2 do 2,2 tys. pracowników. Przerosty zatrudnienia widzimy w administracji, służbach pomocniczych, a także w samym procesie technologicznym.Przewidujemy optymalizację logistyki. Okazuje się, że często można wiele zaoszczędzić małym nakładem środków finansowych, a nawet nie ponosząc żadnych kosztów. Zakładana jest również konwersja zadłużenia huty na akcje (dla wierzycieli). Liczymy także na poprawę współpracy z bankami ją kredytującymi.Czy jesteście zainteresowani należącą do Impexmetalu Hutą Zawiercie?Tak, ale pojawiły się tu nowe wątki. Po pierwsze, jednym z moich głównych założeń jest ograniczenie inwestowania. W sprawie Zawiercia rozmawiałem z prezesem Impexmetalu panem Jackiem Krawcem. Ponieważ on również ma pewne uwarunkowania, które nie pozwalają mu np. obniżyć ceny, a ja z kolei mam trudności z jej podwyższeniem, dlatego daliśmy sobie kilka miesięcy na spokojne przeanalizowanie wszystkich zagadnień. Być może jednym z rozwiązań byłaby tylko ściślejsza współpraca Stalexportu z Zawierciem, a niekoniecznie kupowanie tej huty.Kolejna potencjalna akwizycja to Huta Łabędy. Chcecie ją przejąć za zobowiązania?Nie stać nas na przejęcie Huty Łabędy z całym dobrodziejstwem inwentarza. Wiadomo, że konieczna jest jej współpraca z Elstalem-Łabędy, technologicznie związanym z Hutą Łabędy. Przeanalizujemy tę sprawę, ale już teraz mogę powiedzieć, że wykluczam fuzję tych podmiotów. Jeżeli poszedłbym ?na całość?, skończyłoby się to katastrofą i dla Łabęd, i dla Stalexportu.Jak patrzy Pan na problemy Huty Katowice?Huta ta ma kilka problemów, które ciągną się od jej powstania. Pierwszym było niedopasowanie infrastruktury do rzeczywistych potrzeb rynku. Huta miała produkować około 8 mln ton stali rocznie. W związku z tym całą infrastrukturę przygotowano pod te wielkości. W latach 80. na skutek zapaści finansowej państwa nie zrealizowano w hucie inwestycji w walcownię blach na gorąco; ówczesna dyrekcja podjęła błędne decyzje, budując trzeci wielki piec i trzeci konwertor. Zbudowano więc bardzo duży potencjał produkcji samej stali, nie skupiono się natomiast na inwestycjach w ?głębszy? jej przerób.Mój następca w HK zdecydował się na prosocjalny wariant restrukturyzacji. Lata 1994?95 były okresem koniunktury na rynku stali. Gdyby wtedy zachowano reżim oszczędnościowy i skupiono się na najważniejszych inwestycjach, to huta nie miałaby dzisiejszych kłopotów. Kiedy w 1997 r. powołano nowy zarząd, który chciał powrócić do właściwej restrukturyzacji, było już za późno. Nastąpił bowiem kryzys rosyjski i gwałtownie spadły ceny stali.Czy zaskoczyło Pana to, że z planów przejęcia HK wycofał się brytyjsko-holenderski Corus?I tak, i nie. Klimat inwestowania w Polsce jest obecnie nie najlepszy. Hasła o zmianie programu restrukturyzacji polskiego hutnictwa nie pomagają. Poza tym sytuacja w hucie systematycznie się pogarszała. Wreszcie, sytuacja samego Corusa też się pogarszała. Trudno powiedzieć, który element przeważył, ale powodem wycofania się Corusa z inwestycji w HK był zapewne splot tych czterech elementów. Brak determinacji rządu i banków w sprawie HK wywołał wątpliwości inwestora.Co zatem będzie z Hutą Katowice?Rozwiązanie problemu zależy od postawy rządu, która jest dość niejasna, oraz od postawy banków. Nie wiem w ogóle, jakie jest ich nastawienie. Huta wymaga dopływu kapitału. Problem w tym, aby wszystkie siły działały zgodnie, aby przyciągnąć do niej kapitał. Jej bankructwo oznaczałoby katastrofę dla całego polskiego hutnictwa i nie tylko.Jakie konsekwencje dla Stalexportu miałoby bankructwo HK?Byłby to poważny cios dla Stalexportu, dla którego huta jest dużym partnerem handlowym. Z pewnością w dłuższym terminie spadłyby nasze obroty, a więc także możliwości generowania zysków. Nie sądzę jednak, żeby bankructwo huty skończyło się dla nas katastrofą.Czy same kredyty wystarczą Stalexportowi. Nie myślicie o emisji akcji?Jestem jak najbardziej zwolennikiem emisji akcji. Pytanie jednak, czy jest dla niej klimat. Gdyby z analizy rynkowej wynikało, że emisja się powiedzie, to jestem oczywiście gotów ją przeprowadzić. Osobną kwestią pozostaje, do kogo skierować emisję ? do drobnych inwestorów, finansowych, czy też do inwestora strategicznego.Pojawia się więc kwestia inwestora?Nie wykluczam inwestora. Pytanie, w jakich warunkach go wprowadzać. Opowiadam się za tym, aby partnera poszukiwać i wybierać wówczas, gdy firma jest w dobrej kondycji finansowej, a nie wtedy, gdy ma kłopoty. Dlatego przed ewentualnym jego wejściem chciałbym uporządkować grupę kapitałową. Rozważamy raczej pozyskanie podmiotu zagranicznego, gdyż w Polsce ? moim zdaniem ? nie ma inwestora, który chciałby angażować pieniądze w Stalexport.Badam rynek, analizuję i szukam. Podkreślam jednak, że jest to raczej przygotowanie gruntu pod wejście inwestora. Może pojawić się on dopiero za 2?3 lata. Co z portalem internetowym, za pośrednictwem którego chcieliście sprzedawać stal?Byłby to już kolejny taki portal, po Impexmetalu, Stalprodukcie i Howellu. Nie wierzę w sens istnienia tylu portali. Dokładnie nie analizowałem sprawy, wydaje mi się jednak, że tworzenie ich osobno przez każdą firmę zajmującą się handlem jest bardzo kosztownym rozwiązaniem. Nie podjąłem jeszcze decyzji w sprawie definitywnej rezygnacji z własnego portalu, jednak temat sprzedaży przez internet będę poruszał w rozmowach z Impexmetalem. Jesteśmy otwarci na pracę nad wspólnymi platformami handlu za pośrednictwem internetu.Wśród aktywów spółki są też hotele. Co Stalexport z tym zrobi?Hotelarstwo nie jest naszą domeną. Przeanalizujemy więc efektywność tej działalności. Musimy odpowiedzieć na pytania, jaki przynosi to zysk i jeżeli sprzedamy hotele, to czy efekty z tytułu obniżenia zadłużenia nie będą wyższe niż dywidendy. Sądzę, że w wielu przypadkach tak będzie. Trzeba się też zastanowić, czy opłaca się angażować takie zasoby ludzkie w działalność hotelarską. Podsumowując, dywersyfikacja tak, ale czy akurat hotele? Niekoniecznie.Wracając do autostrad. Potrzebujecie kredytu 345 mln zł na ten cel. Jak to się ma do planów obniżania zadłużenia?Nie chcemy się zadłużać na autostrady bezpośrednio. Powołaliśmy spółkę specjalnego przeznaczenia (SSP) z udziałem Stalexportu, której głównym zadaniem jest zorganizowanie długoterminowego finansowania na zasadzie project finance. Spółka ta będzie realizowała program inwestycyjny, który wynika z zapisów zawartych w umowie koncesyjnej. SSP jest w końcowej fazie konstruowania planu finansowego, uwzględniającego również udzielenie jej przez konsorcjum banków pożyczki na okres 18,5 roku w kwocie 70 mln euro.Otoczenie związane z autostradą wymaga większych środków, niż przewidywaliśmy to wcześniej. Sadzę, że partycypacja w ukrytych kosztach, o których nie wiedzieliśmy, takich jak np. koszty wymaganych remontów wiaduktów, powinna być przedmiotem negocjacji.Na podstawie doświadczeń określimy plany związane z autostradami. Nie ma jeszcze ostatecznej decyzji, czy Stalexport zamieni się w firmę ?stalowo-autostradową?.Wprawdzie wygląda na to, że najgorsza faza kryzysu sektora stalowego na świecie już minęła. Mówi się jednak, że nadal nie jest różowo...Zgadzam się. Sytuacja branży jest w dalszym ciągu trudna. Poziom cen niektórych produktów w dolarach jest taki sam, jak 20 lat temu. Daleko więc do końca kryzysu, choć nie znaczy to, że się pogłębia.Kiedy zakończy się restrukturyzacja spółki?Restrukturyzacja hut potrwa około trzech lat. Kolejna sprawa to usprawnianie wewnętrznej struktury i wykorzystanie wszystkich efektów synergii. Sądzę, że w ciągu pół roku dokonamy pełnej analizy sytuacji, co pozwoli obniżyć zaangażowanie kredytowe. Aby zadziałały wszystkie efekty synergii, przewiduję również zmianę systemów motywacyjnych. Restrukturyzacja Stalexportu to proces, który nigdy się nie zakończy.Dziękuję za rozmowę.