Coraz częściej nasze nierychliwe sądy są miejscem, gdzie rozstrzyga się spór między prywatnymi inwestorami, a Skarbem Państwa. Spektakularnym przykładem jest pozew przeciw konsorcjum Eureko w konflikcie wokół PZU. Przesłoniło to sądowe wojny, wynikające z ofensywy ministerstwa na polu NFI i inne otwarte konflikty. Ten nowy, wojowniczy duch, jaki wstąpił w urzędników Skarbu Państwa, jest oklaskiwany przez dużą część prawicy. Widzi się w tym obronę naszych narodowych interesów. Wcześniej byliśmy ?na klęczkach? wobec kapitału, zwłaszcza zagranicznego, dziś wyprostowaliśmy plecy i bronimy naszych racji. Zanim wyjdą opłakane skutki tej interwencji, zanim przewlekłe procedury sądowe i ich skutki ostudzą zapał kibiców ministra Chronowskiego, warto przypomnieć, że minister skarbu państwa najbardziej przyczynia się do obrony naszych gospodarczych interesów, gdy w sensowny sposób uwalnia gospodarkę spod kontroli państwowej. Bowiem jest to bezpłodny ekonomicznie nadzór, za to mocno upolityczniony i upartyjniony. Aktywność sądowa nie jest żadną alternatywą dla prywatyzacji i, co więcej, przeszkadza prywatyzacji, gdyż płoszy poważnych, strategicznych inwestorów. Są to najcenniejsi partnerzy. Zależy im na dobrym wizerunku ?corporate citizen? i choćby z tego powodu niechętnie wdają się w otwarte konflikty z państwem. Skarb Państwa woli ostatnimi czasy, jak się zdaje, wkraczać na wojenną ścieżkę. Za jakiś czas będzie można podsumować skutek, jaki ma ta strategia dla wiarygodności i pozycji rynkowej PZU ? w końcu instytucji zaufania publicznego. Dziś już można zmierzyć dyskonto w wartościowaniu NFI przez giełdę, wynikające z ciągłego upolitycznienia funduszy. Wartość firmy i jej perspektywy to dla mnie istotniejsze kryteria oceny działań państwowego akcjonariusza aniżeli poklask grupy prawicowych posłów. A jeśli już się wkracza na sądową ścieżkę, wtedy trzeba mieć mocne argumenty. Bo decyduje niezawisły organ, a nie wola polityczna, zdolna przewracać paragrafy. Na moje oko, minister ma podejrzenia wobec Eureko, ale nie ma procesowych dowodów. Sam zaś złamał umowę, zmieniając radę nadzorczą i zarząd PZU bez uzgodnienia. Na moje oko, atak na NFI był raczej próbą przejęcia kontroli nad funduszami aniżeli próbą ich naprawy i dotyczył funduszy, które sprawują się nieźle na tle całości. Najgorsze jest w tym wszystkim wrażenie, jakie mnie nie opuszcza, że w owych wojowniczych poczynaniach państwowych urzędników chodzi nie tyle o obronę publicznego skarbu, ile o całkiem przyziemne, grupowe interesy...

JANUSZ LEWANDOWSKI