Jeszcze do niedawna składanie świątecznych życzeń inwestorom było stosunkowo proste. Wystarczyło życzyć wzrostów. Jedynym problemem było, czy mają być dynamiczne, czy raczej stabilne. W tym roku jest już znacznie trudniej. Jeśli składając życzenia wzrostów trafimy na inwestora, który ma krótką pozycję na kontraktach terminowych ? popełnimy nietakt. Życzyć spadków ? jakoś nie wypada, poza tym jednak większość graczy wciąż zarabia przede wszystkim na wzrostach. Zresztą ? na każdym rynku graczy zarabiających na spadkach traktuje się pogardliwie, patrząc na nich, jak na żerujących na cudzej ?krzywdzie?. Może trochę z zazdrości. Z drugiej bowiem strony istnienie tych, którzy grają na zniżkę, jest niezbędne, by rynek transakcji terminowych mógł funkcjonować. Skoro zaś tak, to trzeba pogodzić się z tym, że czasem to właśnie oni będą wygrywać. W przeciwnym razie gatunek ten wyginąłby w krótkim czasie i rynek futures należałoby zamknąć. Byłoby trochę szkoda, bo obroty na nim zrobiły się całkiem spore. W każdym razie spełniło się przez wiele lat wypowiadane życzenie, aby możliwe było zarabianie na spadkach.Powstanie tych dylematów świadczy o tym, że nasz rynek wyraźnie się rozwija i dokonują się na nim ważkie zmiany. Najbardziej istotną z nich było wprowadzenie Warsetu. Już teraz widać, że zmieniły się wraz z nim nie tylko techniczne aspekty giełdowego handlu, ale także zmienia się sam rynek. Dla mnie najbardziej zadziwiający był zdecydowany wzrost aktywności inwestorów już od pierwszych sesji w nowym systemie. Aktywność ta jednak jest wybiórcza. Koncentruje się na walorach notowanych w systemie ciągłym. Spółki ?fixingowe? odeszły jakby w zapomnienie, obroty są tu niewielkie. A przecież jest w tym gronie wielu ulubieńców (faktycznych lub potencjalnych) najbardziej spekulacyjnie nastawionych graczy giełdowych, uwielbiających ostrą, kilkudziesięcioprocentową jazdę w górę i w dół. Zaczęła się nawet toczyć dyskusja podważająca sens funkcjonowania systemu z dwom fixingami i utrzymania notowań jednolitych w ogóle. Nie jestem jednak pewien, czy za spadek zainteresowania tymi firmami winić należy system notowań. Moim zdaniem, bardziej prawdopodobną przyczyną tego stanu jest to, że spekulanci, grający dotąd na tych papierach, przenieśli się na dostarczający równie dużych emocji i o wiele bardziej płynny rynek kontraktów terminowych.Dotykamy więc zagadnienia bardziej ogólnego. Tego mianowicie, jakie warunki powinny być spełnione, by nasz rynek giełdowy rozwijał się w dalszym ciągu, co najmniej utrzymując pozycję wiodącego wśród rozwijających się rynków naszego regionu. Do tego zaś nie wystarczy tylko posiadanie nowoczesnego systemu notowań, kompatybilnego z najnowocześniejszymi rozwiązaniami europejskimi, umożliwiającego bezproblemowy udział w aliansach wiodących giełd. Rynek pragnący pretendować do takiej roli musi być dynamiczny, a więc charakteryzować się wysoką kapitalizacją, obrotami i płynnością. To zaś wiąże się ze wzrostem liczby atrakcyjnych spółek oraz rzeszy aktywnych inwestorów. Paradoksalnie, coraz większa obecność kapitałów lokowanych przez fundusze emerytalne, może powodować zmniejszenie free float. Przydałoby się więcej spekulantów?Jeśli chodzi o emitentów, to niestety w znacznej mierze skazani jesteśmy przede wszystkim na ?łaskę? Skarbu Państwa. Ta zaś, jak wiadomo, na bardzo pstrym koniu jeździ. Jednak z tej strony możemy spodziewać się dopływu na rynek firm największych i przyciągających inwestorów zarówno rodzimych, jak i zagranicznych. Dużych i dynamicznych spółek prywatnych, pragnących wprowadzić swoje akcje do giełdowych notowań nie widać zbyt wiele. Z pewnością cenne są inicjatywy GPW, zmierzające do pozyskiwania nowych emitentów, trudno jednak liczyć w tej mierze na szybkie i spektakularne sukcesy. W tej sytuacji pozostaje jeszcze liczyć na dynamizm firm już znajdujących się w obrocie. Dotychczasowe doświadczenia w tym zakresie nie rokują zbyt optymistycznie, jednak tu dochodzimy po raz kolejny do kwestii spekulantów. Moim zdaniem, to właśnie tej grupie przypada znacząca rola w restrukturyzacji spółek, które od wielu lat nie potrafią sobie poradzić z własnym rozwojem. Oczywiście, nie chodzi tu o spekulantów, których aktywność ogranicza się do dołowania i windowania kursów, ale do angażowania kapitałów w poprawę jakości firm i sprzedaż ich akcji z zyskiem. Pierwsze zwiastuny tego typu działalności już mamy ? patrz Ariel, Chemiskór, AS Motors, Leta, Boryszew, Krosno itp. Mieszane uczucia? W końcu Berkshire Hathaway Warrena Buffeta to wydmuszka firmy tekstylnej.Życzę naszej giełdzie większej liczby takich wydmuszek, inwestorom gotowym je wykonywać ? milionów dolarów zysku i chęci działania, wszystkim innym zaś satysfakcjonującej stopy zwrotu z pozycji krótkich, długich i mieszanych ? nie tylko pod choinkę, ale przez cały rok.
ROMAN PRZASNYSKI