Biznes z wyobraźnią

Wszyscy chcą rozumieć malarstwo, dlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków? - zapytał kiedyś Pablo Picasso. Parafrazując słowa artysty, równie trudne i celowe, jak zrozumienie twórczości, wydaje się zrozumienie zasad rządzących rynkiem sztuki

Aktualizacja: 23.02.2017 05:56 Publikacja: 17.03.2007 10:12

Sen polskiego marszanda: młodzi ludzie, reprezentujący klasę średnią, z wyrobioną wrażliwością estetyczną, obeznani w globalnych trendach, masowo i regularnie uczestniczą w aukcjach, kupując dzieła młodych, ale uznanych już w światowych galeriach, artystów. Ceny dzieł sztuki kształtują się na poziomie dwóch, trzech miesięcznych pensji nabywców, duży obrót nakręca koniunkturę, a Polska zyskuje miano art-tygrysa Europy. I powrót do rzeczywistości: polski rynek sztuki wciąż ma znaczenie peryferyjne, na aukcjach pojawiają się ci sami ludzie, w cenie pozostaje malarstwo dawne, sztuka współczesna nie budzi dużego zainteresowania.

Piękny sen może jednak stać się rzeczywistością, pod warunkiem, że Polacy dadzą się urzec magii, jaka towarzyszy rynkowi sztuki na całym świecie.

Hossa co się zowie

Globalny rynek sztuki przeżywa największy boom w historii. Po recesji na początku lat 90. nastąpił jego gwałtowny rozwój na całym świecie. Rynek stał się bardzo chłonny, zapotrzebowanie na sztukę pojawiło się w krajach szybko rozwijających się, takich jak Chiny, Rosja czy Indie. Nawet w przypadku załamania koniunktury w Stanach Zjednoczonych i Europie, chętnych na zakup dzieł sztuki nie zabraknie. Największe domy aukcyjne świata, nowojorskie Christie?s i Sotheby?s, notują kolejne rekordy cenowe, a na rynku pojawiają się nowi artyści, zdobywający uznanie szerszej publiczności. Tylko sceptycy twierdzą, że to wszystko gra pozorów, a koniunktura jest sztucznie nakręcana przez irracjonalne zachowanie kupujących, ulegających stadnemu instynktowi i modzie. Ich poglądy można uznać za przesadnie pesymistyczne, faktem jednak jest, że sytuacja na rynku zmienia się szybko, czasem w sposób zupełnie nieprzewidywalny. Najbardziej popularny artysta może nagle zostać strącony z piedestału, a nieznany malarz ogłoszony zostać nowym guru młodego pokolenia - tylko dlatego, że ktoś coś komuś powiedział, zasugerował, namówił lub zniechęcił do zakupu. Ludzie robią fortuny, czasem wyrzucają pieniądze w błoto, słowem niełatwe, lecz ekscytujące jest życie zachodniego art inwestora.

Polska specyfika

Między polskim a światowym rynkiem istnieje zasadnicza różnica: światową koniunkturę nakręcają artyści współcześni, polską - mistrzowie sprzed stu lat. O ile topowy dzisiaj niemiecki artysta, fotograf Andreas Gursky, którego zdjęcia osiągają na aukcjach ceny liczone w setkach tysięcy dolarów, za kilka lat może być tylko wspominany w kontekście chwilowej mody, to nikt za dziesięć lat w żaden sposób nie podważy twórczości Jacka Malczewskiego czy Józefa Pankiewicza - oni są już "skazani" na wybitność. Ma to oczywiście swoje zalety - kupując dzieła tych artystów za rozsądną cenę, można z upływem czasu tylko zyskać, z drugiej jednak strony, sytuacja taka ogranicza rynek - zasoby wystawianych na licytację dzieł starych mistrzów są coraz mniejsze, a na aukcjach co jakiś czas pojawiają się te same przedmioty. Polacy wciąż jednak wolą kupić przeciętny obraz sygnowany znanym nazwiskiem, niż wartościowe dzieło mniej popularnego artysty. Stefan Kisielewski powiedział kiedyś: - Sztuka nowa służy twórcom, sztuka stara - odbiorcom. Cytat ten mógłby stać się mottem polskich nabywców dzieł sztuki do czasu, aż napłynie nań "świeża krew" nowego pokolenia art inwestorów.

Otwarty umysł

Mówi się, że rynek sztuki to biznes dla humanistów. Jego magia polega na tym, że wszelkie matematyczne analizy nie zastąpią wiedzy z zupełnie nieekonomicznych dziedzin życia. Czy 123 lata Polski pod zaborami mają wpływ na aktualne notowania aukcyjne? Oczywiście, i to duży. Wystarczyło, że rosyjscy nowobogaccy miłośnicy sztuki stwierdzili, że skoro malarze tacy, jak Henryk Siemieradzki, Seweryn Boraczok czy Stanisław Żukowski urodzili się na terytorium imperium Romanowów, to w gruncie rzeczy są Rosjanami. Podążając dalej ich tokiem myślenia, uznalibyśmy, że skoro są Rosjanami, to miejsce ich dzieł jest w Rosji, a to już jest wystarczający powód, aby zapłacić za obrazy dwu-, trzykrotnie więcej niż skłonni byliby wydać na nie polscy nabywcy.

Równie ważna dla art inwestora jest praca niemalże wywiadowcza - trzeba wiedzieć więcej i przed innymi. Obrazy ogromnie zyskują na wartości, jeżeli uznana placówka kulturalna (muzeum lub duża galeria), zorganizują wystawę monograficzną dzieł konkretnego artysty. Tak stało się z Józefem Pankiewiczem, tak może się stać z Andrzejem Wróblewskim. Na styczniowej aukcji nie znalazł się kupiec na jego obraz "Fayrant w Nowej Hucie". Cena była wysoka, 390 000 złotych, ale po marcowej wystawie monograficznej w warszawskim Muzeum Narodowym, wcale już może wygórowaną się nie wydawać.

Należy pamiętać, że rynek aukcyjny to nie tylko obrazy, rzeźby czy sztuka użytkowa. Warto bliżej przyjrzeć się najnowszym technikom artystycznym, takim jak zdjęcia czy instalacje wideo. Targi Paris Photo 2006 dowiodły, że fotografia, niezależnie czy kolorowa, czy czarnobiała, jest integralną częścią rynku sztuki współczesnej - zdjęcia osiągały tam ceny od kilku do kilkuset tysięcy euro. W Polsce fotografia artystyczna wciąż jeszcze nie jest doceniana, a przecież zdjęcia naszych artystów zna cały świat (przykładem jest kontrowersyjny Obóz Koncentracyjny Lego Zbigniewa Libery).

Pokerowa zagrywka

Dobre, merytoryczne przygotowanie może jednak nie wystarczyć, aby odnaleźć się w tej branży. Równie przydatne jak wiedza jest zachowanie zimnej krwi podczas licytacji. Decyzję o kupnie licytowanego właśnie przedmiotu należy podjąć szybko, po trzecim stuknięciu młotkiem nie będzie już powrotu. Dobrze, jeżeli nikt nie wchodzi kupującemu w paradę, gorzej, jeżeli dwóm lub więcej osobom spodobał się ten sam obraz. Na lutowej aukcji w Rempeksie sytuacja taka spotkała dwóch wielbicieli malarstwa Karola Wierusz-Kowalskiego. Licytacja jego "Wyjazdu do miasta" z ceną wywoławczą 3800 złotych, zakończyła się prawie pięciokrotnym przebiciem - 19 000 złotych. Na sali słychać było szmer zdziwienia, wydawało się, że ktoś poddał się emocjom i sporo przepłacił, ale kto wie, może nabywca miał ku temu swoje powody?

Tak jak w grze w pokera, tak podczas licytacji na aukcji trzeba uważać, aby nikomu nie dać się podejść. Pod żadnym pozorem nie można ujawniać górnej granicy kwoty, jaką jest się w stanie zapłacić za wybrany przez siebie obraz. Jeżeli nie zachowa się koniecznej ostrożności, stworzy się pole do działania spekulantom, którzy sztucznie będą podbijać cenę, bez zamiaru kupienia obrazu. Z tego też powodu wysokość zleceń stałych złożonych przez nieobecnych kupujących jest jedną z najściślej strzeżonych tajemnic domów aukcyjnych. Odważne inwestowanie w sztukę ma jeszcze jedną wspólną cechę z hazardem - w obu przypadkach przyda się graczom odrobina szczęścia. Niektórzy kupujący od kilkunastu lat posługują się na licytacji tabliczką z tym samym numerkiem, sądząc, że w ten sposób sprowokują uśmiech losu. Swoje zaklęcia mają także osoby prowadzące aukcję - przykładowo znamy taką osobę, która w dniu aukcji zamawia zawsze sushi. Nie wiadomo, czy takie branżowe przesądy pomagają, ale z pewnością dodają aukcjom uroku.

Do dzieła

Aukcyjny czar to także możliwość osobistego spotkania się z innymi inwestorami. Licytacja dzieł sztuki nie jest tak bezosobowa, jak kupowanie akcji na giełdzie. W salonie aukcyjnym, w otoczeniu sztuki, przy dobrej kawie, z muzyką klasyczną w tle, uczestnicy licytacji mogą wymienić się poglądami na temat artystów, ich dzieł i przyszłości rynku. Jak gdyby przy okazji, nowi art inwestorzy, tworząc własne kolekcje dzieł sztuki, znajdą się w towarzystwie takich osobowości, jak Grażyna Kulczyk czy Wojciech Fibak. I wcale nie będą na przegranej pozycji, każdy wielki kolekcjoner od czegoś przecież zaczynał przygodę ze światem sztuki.

Kolumna powstała

przy współpracy z "Art&Business"

W Domu Aukcyjnym Rempex, pierwszego dnia wiosny, gdy po zimowym letargu budzi się do życia przyroda, radość istnienia widoczna będzie już doskonale na zielono-czerwonej kompozycji Jana Dobkowskiego, jak również na soczystym pejzażu Jana Szancenbacha. Wiosna to także młodość i prace młodych artystów: Agnieszki Sandomierz, Laury Paweli i Arkadiusza Tuchomskiego. Inne oblicze wiosny zaprezentuje erotyczna kompozycja Kazimierza Mikulskiego. Z kolei Aleksander Kobzdej postanowił rzucić wyzwanie materii, efektem czego jest praca "Wgłębienie Nr 28". Na aukcji nie zabraknie także prac klasyków sztuki współczesnej, między innymi Jerzego Nowosielskiego, Henryka Stażewskiego czy Ryszarda Waśki.

Sztukę dawną reprezentować będzie dzieło XVII-wiecznego mistrza z Holandii Allarta van Everdingera pt. "Pejzaż z wodospadem i postaciami". Wielbicieli przedwojennego kina z pewnością zainteresuje portret Marii Chmurkowskiej pędzla Tytusa Czyżewskiego, z osobistą dedykacją dla aktorki. Drugim niezwykłym portretem jest "Mężczyzna w meloniku", czyli hiszpański artysta Mateo Hernandez autorstwa Romana Kramsztyka.

Dom aukcyjny udostępnił swe progi uczniom warszawskiego liceum im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, którzy w ramach lekcji przedsiębiorczości wyszli z inicjatywą wsparcia Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko". Uczniowie, zainspirowani sukcesami prowadzonej przez fundację terapii za pomocą teatru, opracowali projekt aukcji charytatywnej masek, które specjalnie dla nich wykonali warszawscy artyści.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy