Jak powstał pomysł na pośredniczenie w sprzedaży wakacji przez internet?
Pomysł na Travelplanet.pl zrodził się w 1999 roku. Razem z grupą przyjaciół zaobserwowaliśmy, jak szybko rozwija się rynek sprzedaży turystyki przez internet za granicą. Wszyscy byliśmy w branży turystycznej i widzieliśmy, że w Polsce ten kanał jest nieobecny. Firmę założyliśmy w trójkę - Piotr Multan, Łukasz Bartoszewicz i ja. Dwóch moich przyjaciół prowadziło wcześniej firmę, która zajmowała się organizacją wyjazdów narciarskich, ja pracowałem przez kilka lat w ScanHoliday. Chcieliśmy przenieść na rynek polski to, co zrobiono za granicą. Pierwsze zamówienie przyszło do nas w maju 2001 roku. W styczniu 2006 roku Piotr Multan - prezes Travelplanet.pl od początku jej istnienia - odszedł z firmy. Łukasz Bartoszewicz i ja jesteśmy w spółce do tej pory.
Co się zmieniło w spółce po wejściu na giełdę?
Przede wszystkim pozyskaliśmy niezbędny kapitał na rozwój. Dzięki niemu rozwijamy się bardzo szybko, co roku podwajając sprzedaż i zwiększając zysk, a już wkrótce zainwestujemy jego część w przejęcia spółek w Polsce i za granicą. Wejście na giełdę również znacznie poprawiło i wzmocniło nasz wizerunek. Spółka giełdowa w Polsce kojarzy się z firmą, która spełnia określone wymogi bezpieczeństwa co do kapitału i przejrzystości. Klient inaczej patrzy na spółkę, która poprawia swoje wyniki i ma w akcjonariacie wiele szacownych instytucji finansowych niż na firmę prywatną, o której nie można zgromadzić wielu informacji.
Wielokrotnie się zastanawialiśmy, czy to dobrze, że jesteśmy przejrzyści. Uważam, że to dobrze. Teraz każdy klient, który do nas przychodzi, widzi, że nasza spółka ma solidne podstawy, że gwarantuje bezpieczeństwo. Przy sprzedaży turystyki to jest niesłychanie ważny element. Myślę, że efekt marketingowy wejścia na giełdę, a tym samym wzrost zaufania do nas i lepsza znajomość marki, jest dla nas bezcenny. Jednak dla organizacji małej, która była zarządzana w sposób nieformalny, wejście na giełdę oznaczało też kompletną zmianę charakteru pracy zarówno wszystkich pracowników, jak i sposobu myślenia kadry zarządzającej. Giełda zmusiła nas do zweryfikowania naszej strategii. Musieliśmy sprecyzować wizję spółki. Stworzyliśmy jasny i klarowny komunikat, że do 2010 roku chcemy być liderem dystrybucji turystyki przez internet w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Inwestorzy wycenili spółkę w ofercie pierwotnej na około 36 mln złotych. Akcje sprzedawaliśmy po 18 złotych przy dosyć dużych redukcjach. Generalnie uważano, że oferta taka jak nasza była wyjątkowa, bo byliśmy pierwszym e-commercem wchodzącym na GPW. Wprowadzenie Travelplanet.pl na giełdę było przełomowe również dla innych spółek internetowych. Pokazaliśmy im i inwestorom, że w e-commerce warto inwestować. Złamaliśmy schemat.