Dlaczego Bułgaria i Rumunia są JESZCZE takie popularne? - Część graczy uznała, że kraje te skopiują hossę, która miała miejsce w Polsce - mówi Robert Chojnacki, prezes RedNet Property Group, firmy inwestującej i badającej rynek nieruchomości. - Ze względu na wielkość rynku takim krajem wydawała się być Rumunia, na pierwszy rzut oka ceny wyglądały tam na bardzo atrakcyjne. Jednak rzetelna analiza rynku rumuńskiego wybiła mi pomysł inwestowania w mieszkania w tym kraju (przynajmniej w Bukareszcie) - zdradza Chojnacki. - Ten kierunek inwestowania uznaję za przereklamowany, a rzeczywiste ceny są bardzo wysokie. Dlaczego rzeczywiste? Deweloperzy w Rumunii podają ceny netto (trzeba doliczyć do nich 19 proc. VAT), więc podawane wartości nie są już tak atrakcyjne. Prawdziwa pułapka kryje się jednak w sposobie obliczania powierzchni mieszkania, do którego dolicza się ściany wewnętrzne, balkon i część korytarza. Rzeczywista cena metra kwadratowego może być nawet o 30 procent wyższa tylko z tego powodu - wylicza Robert Chojnacki. - Oba te czynniki powodują, że realne ceny są tak naprawdę na poziomie warszawskich, a ryzyko inwestowania znacznie wyższe (np. osoba fizyczna nie ma możliwości do 2012 r. kupienia gruntu).
Bułgaria też nie jest rewelacyjna
Do tego dochodzi jeszcze o wiele gorsza niż w Polsce oferta kredytowa.
Podobne zastrzeżenia prezes RedNet Property Group ma do rynku bułgarskiego: - Jednak uczciwie trzeba przyznać, że poziom cenowy jest tam niższy niż w Polsce, ale uwzględniając pułapki podobne do rumuńskich - raczej bez rewelacji. Uważać w przypadku Bułgarii trzeba na tzw. ośrodki narciarskie oraz niektóre miejscowości nadmorskie, gdzie znacznie przeważa popyt.
W przypadku obu krajów bałkańskich należy też zadać pytanie o trwałość tendencji i siłę rynku lokalnego. Ujemna demografia i procesy migracyjne raczej nie nastrajają optymistycznie - ocenia Robert Chojnacki.