Rozpoczęcie sezonu wyników za I kwartał w Ameryce nie wypadło imponująco. Osiągnięcia Alcoa rozczarowały, ale też nie wystraszyło to zbytnio inwestorów. Tak samo, jak plany redukcji zatrudnienia w AMD czy słabe dane o podpisanych umowach sprzedaży domów w USA.
Wielkiego wrażenia nie zrobiły też szacunki Międzynarodowego Funduszu Walutowego, dotyczące wielkości strat związanych z załamaniem rynku kredytów hipotecznych w Ameryce. Może ono kosztować 945 mld USD. To oznaczałoby, że większość kłopotów z tym związanych jest wciąż jeszcze przed nami. Na razie straty instytucji finansowych podliczone są na około 230 mld USD.
Mimo wtorkowego spadku w krótkim terminie to kupujący mają przewagę. Świadczy o tym to, że indeksowi S&P 500 bliżej jest do oporu niż do wsparcia. Barierę stanowią szczyty z początku i końca lutego, które wypadły przy 1381 pkt i 1395 pkt. Ten opór dał o sobie znać na pierwszej sesji tego tygodnia. Podobnie jak u nas od pewnego czasu inwestorzy w Ameryce wykazują się ograniczoną aktywnością. Wynika to z przedłużającego się trendu bocznego. Skłania to do przyjmowania wyczekujących postaw. Posiadacze akcji liczą na kontynuację krótkookresowej tendencji i zaatakowanie 1395 pkt przez S&P 500. Pesymiści spodziewają się zatrzymania zwyżki przez tę barierę. W okresach trendów bocznych rośnie przydatność oscylatorów, takich jak Stochastic. Znalazł się on w strefie wykupienia. W trzech poprzednich przypadkach, gdy miał podobną wartość jak teraz, na rynek powracały zniżki. Jeśli tym razem taki scenariusz nie będzie następował, zwiększą się szanse na to, że trwający od drugiej połowy stycznia ruch horyzontalny okaże się podstawą do mocniejszej zwyżki, a nie jedynie przerwą w fali spadkowej, rozpoczętej w lipcu 2007 r. Najwięcej w tym względzie będzie zależeć od wyobrażeń inwestorów co do kondycji spółek w II połowie tego roku. Wyniki I kwartału pomogą to rozstrzygnąć.
Parkiet