Mniejszościowi akcjonariusze ING Banku Śląskiego odnieśli sukces - wczoraj rano zarząd poinformował, że wypłaci jednak dywidendę. I to całkiem niemałą - przeznaczy na nią ponad 152 mln zł, czyli około 25 proc. wypracowanego w ubiegłym roku zysku. Oznacza to, że na jedną akcję przypadnie 11,4 zł brutto. - Niniejsza propozycja stanowi rozwiązanie kompromisowe w stosunku do pierwotnych zamierzeń zarządu - poinformowano w raporcie giełdowym. Termin wypłaty dywidendy ustalono na 2 czerwca 2008 r. Pieniądze trafią do osób, które będą właścicielami akcji 14 maja.
Informacja o wypłacie dywidendy pomogła wczoraj ING. Wprawdzie spółka zakończyła dzień na minusie - na koniec sesji za jej walory płacono 522 zł, czyli o 0,95 proc. mniej niż dzień wcześniej - jednak i tak zachowywała się lepiej niż konkurencja (WIG Banki stracił 1,72 proc.). - Większość instytucji finansowych dzieli się zyskiem z akcjonariuszami, więc decyzja ING została przez inwestorów odczytana jako umiarkowanie pozytywna - ocenia Marta Jeżewska, analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku.
Wilk syty...
W ten sposób bank wyraźnie stara się załagodzić spór z mniejszościowymi udziałowcami, który wybuchł po tym, jak zarząd ING poinformował, że nie wypłaci dywidendy z ubiegłorocznych zysków. Swoją decyzję uzasadniał koniecznością finansowania dynamicznie rosnącej akcji kredytowej oraz wejściem w życie przepisów Nowej Umowy Kapitałowej, które wypłyną na obniżenie współczynnika wypłacalności banku. - I te argumenty cały czas są przez władze banku podtrzymywane - podkreśla Piotr Utrata, rzecznik prasowy ING Banku Śląskiego.
Zdaniem ekspertów, decyzja o niewypłacaniu dywidendy nie była do końca zrozumiała, ponieważ ING posiada jedną z najniższych w Europie Środkowo-Wschodniej relacji kredytów do depozytów.