Akcje w USA są tanie?

W porównaniu z przychodami spółek amerykańskie akcje kosztują tyle, co na dnie poprzedniej długotrwałej bessy, a jednocześnie zdecydowanie mniej niż na szczycie hossy internetowej w 2000 roku

Aktualizacja: 27.02.2017 23:04 Publikacja: 12.04.2008 13:29

Wskaźnik cena/sprzedaż (C/S) to narzędzie, które dostarcza argumentów w debacie na temat tego, na ile obecna sytuacja na amerykańskim rynku akcji przypomina "wielką bessę" z lat 2000-2002. Jak wynika z danych Bloomberga, tuż przed pęknięciem internetowej bańki spekulacyjnej w marcu 2000 r. C/S dla spółek z indeksu S&P 500 przekraczał 2,4. Innymi słowy, inwestorzy byli skłonni przeciętnie płacić za akcje 2,4-krotność rocznych przychodów spółek.

Tymczasem obecnie C/S wynosi około 1,4, co oznacza, że na tle sprzedaży akcje kosztują blisko połowę mniej niż u szczytu hossy internetowej. Co więcej, obecna wartość tego wskaźnika niewiele odbiega od poziomu, przy którym S&P 500 sięgnął dna poprzedniej bessy. W połowie marca 2003 r., kiedy giełdy stały u progu kilkuletniej hossy, C/S wynosił 1,25.

Nie ma skrajnego

przewartościowania

Do podobnych wniosków skłania analiza wycen w poszczególnych sektorach amerykańskiego rynku. Jak sama nazwa wskazuje, u szczytu bańki internetowej na początku 2000 r. najwyżej wyceniane były akcje spółek związanych z szeroko pojętymi nowymi technologiami. Akcje firm informatycznych kosztowały wówczas ponad 7-krotność przychodów, zaś telekomunikacyjnych - ponad 3,5-krotność rocznej sprzedaży. Skoro na dłuższą metę już poziom C/S powyżej 2 przekracza normę, to widać z obecnej perspektywy, jak silne było wówczas przewartościowanie akcji. To z kolei tłumaczy, dlaczego w latach 2000-2002 S&P 500 spadł w najgorszym momencie aż o połowę.

Czy obecnie znaleźć można równie przewartościowane sektory? Trudno byłoby o twierdzącą odpowiedź. Co prawda, wciąż pod względem wskaźnika C/S najdroższe są akcje spółek informatycznych, ale wartość 2,4 i tak jest nieporównywalnie niższa niż 8 lat temu. Co więcej, na podobnym poziomie spółki IT były wyceniane 5 lat temu, czyli u progu ostatniej hossy. Spośród 10 głównych sektorów amerykańskiej gospodarki (według klasyfikacji stosowanej przez S&P 500), w przypadku aż siedmiu wskaźnik C/S jest niższy od historycznej mediany obliczonej za okres ponad 13 lat. Nawet w przypadku sektora finansowego, który jest głównym źródłem problemów trapiących obecnie inwestorów, C/S (1,8) jest o 25 proc. niższy niż przeciętnie w przeszłości.

Czytając te wnioski, można zadać sobie pytanie - po co zwracać uwagę na stosunkowo mało popularny wskaźnik C/S, skoro łatwiej dostępny jest C/Z (cena/zysk)? Poza tym, przecież to, że spółka kosztuje mało na tle przychodów, może oznaczać, że ponosi ona straty i jest w poważnych tarapatach finansowych? Z pewnymi zastrzeżeniami (o których piszemy w ramce) historia udowodniła, że o ile C/S niekoniecznie jest konkurencją dla C/Z, to z pewnością jest świetnym dla niego uzupełnieniem.

C/S bywa bardziej przydatny

niż C/Z...

Momentem, w którym w pełni ujawniły się zalety C/S, był etap przejściowy między poprzednią bessą a późniejszą hossą (czyli pierwsza połowa 2003 r.). Inwestorzy kierujący się wówczas w podejmowaniu decyzji wyłącznie tradycyjnym C/Z, byli skazani na utratę okazji. W chwilach gdy rodziła się hossa, C/Z dla spółek z S&P 500 oscylował wokół 30. Tym samym był praktycznie na takim samym poziomie, co u progu wcześniejszej bessy, mimo że przez ten czas S&P 500 mocno poszedł w dół. Spółki były więc wciąż bardzo drogie na tle wypracowywanych przez nie zysków, co zdecydowanie zniechęcało do ryzykowania pieniędzy na giełdzie.

Paradoksalnie, C/Z spadł do przystępniejszego poziomu 20 dopiero wówczas, gdy S&P 500 miał za sobą pierwszą, na dodatek najbardziej dynamiczną falę wzrostową. Inwestorzy przywiązujący wagę do najpopularniejszego wskaźnika wyceny mogli więc poczuć się sfrustrowani - przecież akcje wydawały się drogie, a mimo to ich kursy zostały mocno wywindowane?Wytłumaczeniem jest fakt, że C/Z słabo sprawdza się w okresie, kiedy zyski spółek przechodzą drogę od mocnego, ale przejściowego spadku, do ponownego szybkiego wzrostu. Tak właśnie było u progu ostatniej hossy w 2003 r. - kursy akcji zaczęły rosnąć w momencie, kiedy zyski spółek dopiero sięgały dna.

...który u progu hossy dawał

błędne sygnały

Właśnie w takich sytuacjach znacznie lepiej sprawdza się C/S. Powód jest prosty - przychody firm, w przeciwieństwie do zysków, nie podlegają tak silnym wahaniom. Jeśli ktoś w połowie 2003 r. analizował C/S dla amerykańskiego rynku akcji, to musiał dostrzec, że wskaźnik ten, w przeciwieństwie do C/Z, spadł o połowę, a więc walory spółek stały się znacznie tańsze.

To samo można było zresztą powiedzieć o akcjach wielu polskich firm. Przykładowo, w maju 2003 r. (miesiąc ten zwykło się przyjmować jako umowny początek hossy) C/Z Telekomunikacji Polskiej przekraczał 21, co zupełnie przeczyło tezie o tym, że akcje są tanie. Niewiele większą wartość wskaźnik ten miał dwa lata wcześniej, zanim jeszcze walory TP przeceniono o 40 proc. Wskaźnik C/S dawał znacznie bardziej trafne sygnały - miał za sobą spadek z ponad 3 do niespełna 1. W ciągu kolejnych 2 lat akcje telekomu podrożały o połowę.

Wnioski te są istotne również obecnie, kiedy ponownie mamy do czynienia z pogorszeniem się wyników amerykańskich spółek (głównie pod wpływem strat sektora finansowego). Już dwa ostatnie kwartały 2007 r. przyniosły silny spadek zysków, a według prognoz również i I kwartał tego roku wpisał się w tę niekorzystną tendencję. To z kolei automatycznie prowadzi do wzrostu C/Z, mimo spadku kursów akcji. Ponownie zatem pojawia się ryzyko, że kierując się najbardziej popularnym wskaźnikiem wyceny, inwestorzy przegapią w przyszłości punkt zwrotny na rynku.

Ograniczony potencjał

spadkowy

Sam fakt, że C/S jest na takim poziomie, jak u dna poprzedniej bessy, nie gwarantuje że nie spadnie jeszcze niżej. Niestety, dane dotyczące tego wskaźnika w bazie Bloomberga sięgają jedynie 1993 r., tak więc trudno o porównanie obecnej wartości C/S z jego wahaniami z kilku dekad. Wiadomo natomiast, że u progu dynamicznego trendu wzrostowego, który panował przez praktycznie całą drugą połowę lat 90. minionego wieku, C/S nie przekraczał 0,9. To by oznaczało, że teoretycznie obecne wyceny nie są jeszcze tak niskie, by nie mogły spaść jeszcze bardziej. Pocieszające jest natomiast to, że spadek z obecnych 1,4 do przykładowej wartości 0,9 wymagałby mniejszej zniżki, niż spadek z 2,4 u szczytu hossy internetowej.

C/S - podobno optymalny wskaźnikWskaźnik C/S oblicza się, dzieląc aktualny kurs akcji przez 12-miesięczne (czyli z 4 ostatnich kwartałów) przychody ze sprzedaży danej spółki przypadające na jedną akcję. Podobnie jak jest to z każdym wskaźnikiem wyceny, jego stosowanie w przypadku pojedynczej spółki wiąże się z możliwymi pułapkami. Niski C/S może wynikać z niskiej rentowności sprzedaży lub wręcz strat spółki, a nie ze zbytniego pesymizmu inwestorów. Badania dotyczące amerykańskiego rynku akcji sugerują jednak, że jeśli pod uwagę bierzemy nie pojedynczą spółkę, lecz zdywersyfikowany portfel, to kierowanie się poziomem C/S jest strategią pozwalającą na dłuższą metę osiągać ponadprzeciętne wyniki inwestycyjne. W książce "What Works on Wall Street" ("Co działa na Wall Street" - tłum. red.) James O?Shaughnessy dowodzi, że C/S jest optymalnym wskaźnikiem wyceny. Jak wynika z jego obliczeń, gdyby na koniec każdego roku (począwszy od 1951 r., a skończywszy na 2003 r.) inwestować w równych proporcjach w akcje 50 spółek o najniższych wskaźnikach C/S, to średnia roczna stopa zwrotu wyniosłaby 15,95 proc. W ten sposób początkowa kwota 10 tys. USD zamieniłaby się w ponad 22 mln USD. Dla porównania - cały rynek rósł w tempie 13 proc. rocznie, pomnażając 10 tys. USD do kwoty 5,74 mln USD. Co więcej, autor stwierdził, że wyższe stopy zwrotu z akcji o niskich wskaźnikach C/S nie są okupione zdecydowanie wyższym ryzykiem - współczynnik Sharpe?a mierzący stosunek stopy zwrotu do ryzyka wyniósł 50, wobec 0,46 dla całego rynku.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy