Weekendowa Analiza Futures

Aktualizacja: 27.02.2017 20:53 Publikacja: 20.04.2008 14:25

Ubiegły tydzień przyniósł wiele ciekawych informacji, które z pewnością są

warte przynajmniej odnotowania, czy też głębszej analizy. Poznaliśmy

wartości inflacji w Polsce, strefie euro i USA, dynamiki produkcji

przemysłowej (w przypadku Polski, dane okazały się zaskakująco słabe).

Także w aspekcie technicznym wydarzyło się wiele ciekawych rzeczy - na

WIG20 wykrystalizował się mały trend wzrostowy, który zaprowadził nas w

okolice wcześniej opuszczonej konsolidacji, a średnie Dow Jones

(transportowa i przemysłowa) zbudowały w piątek sygnał kupna oparty o

teorię Dow`a. Mimo tego bogactwa, ja chciałbym się skupić na jednym

wydarzeniu, które poruszyło brać inwestorską i które ujawnia nieco ze

sposobu funkcjonowania państwa. Mowa o dymisji profesora Stanisława

Gomułki ze stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów. Zdaję

sobie sprawę, że sprawa ta już była przez prasę omawiana, ale wydaje się,

że warto jeszcze trochę w niej pogrzebać.

Sama decyzja była dla większości zaskoczeniem. Osoba prof. Gomułki w

rządzie nadawała temu rządowi pewnej powagi w podejściu do zagadnień

zapowiadanych zmian w finansach publicznych. Był on więc zarazem osobą,

która miała tymi finansami się zająć, ale także sam w sobie był swojego

rodzaju brandem, jaki został przez ten rząd wykorzystywany. Jak się jednak

okazało, uznano, że brand ten nie był aż tak wartościowy, by poważnie za

nim powalczyć. Nawet można zrozumieć Donalda Tuska. W końcu nazwisko

Gomułki (oczywiście jako współczesnego ekonomisty) znane jest głownie w

branży ekonomistów i można przypuszczać, że większości Polaków kojarzy się

zupełnie inaczej. Zatem patrząc jedynie wizerunkowo, strata nie jest aż

tak wielka. Wydaje się, że ostatnio to właśnie ten aspekt jest jeśli nie

najważniejszy, to przynajmniej jednym z głównych aspektów funkcjonowania

obecnego rządu. Takie podejście z czysto politycznych względów jest może i

zrozumiałe, bo gra toczy się o najbliższe wybory prezydenckie, ale trudno

oprzeć się wrażeniu, że tracony jest cenny okres, w czasie którego mogłyby

być podjęte poważniejsze zmiany. Pytanie, czy faktycznie mogłyby?.

Gomułka w swoim wywiadzie dla "Gazety" podkreśla małą determinację ze

strony rządu w podejmowaniu bardziej śmiałych, acz ryzykownych, decyzji.

Niedawny wiceminister podkreśla, że rząd unika rozwiązań wymagających

działań ustawowych i stara się szukać rozwiązań, które opierałyby się na

obowiązującym porządku prawnym. Skąd ta rezerwa? Wydaje się, że sprawa

jest dość czytelna. Wszelkie poważniejsze koncepcje związane z

normalizacją stanu finansów publicznych, które wymagają zmian ustaw, bądź

uchwalenia nowych, raczej nie są zbyt popularne, a więc mogą sprzyjać tym,

którzy będą takim zmianom przeciwni. Rząd więc nie podejmuje działań,

które stałyby się łatwym pretekstem dla obecnego prezydenta do

podkreślenia "solidarnego" podejścia do spraw państwa i wetowania

propozycji godzących w interesy jakiejś grupy społecznej. Widmo weta oraz

wymuszenia układania się z SLD, a także widmo przyszłych wyborów

prezydenckich trzyma Tuska w szachu. Faktycznie ma on ograniczoną zdolność

do podejmowania decyzji. To sprawia, że skazani jesteśmy na trwanie w

obecnym stanie, a wszelkie większe zmiany zależeć będą od wyniku wyborów

prezydenckich. Czy bierność Donalda Tuska przysporzy elektoratu? Cóż, to

już jest kwestia kalkulacji, a to nie jest miejsce na takowe.

Dla nas ważne jest to, że grozi nam markowana reforma, która wniesie

niewiele nowego i faktycznie będzie utrzymywać status quo. Wygląda na to,

że właśnie ten fakt sprawił, że Stanisław Gomułka swać zmian, jakie w drodze do osiągnięcia celów

wymuszają okoliczności polityczne. Zresztą sprawa nie dotyczy jedynie

wywodzącego się z kręgów opozycji Prezydenta, ale przecież i koalicjant

nie jest aż tak zdeterminowany do poważnych zmian. PSL stara się

przetrwać, a więc i tu mamy raczej hamulec do zmian. Zwłaszcza tych, które

musiałyby uderzyć w rolników, choć partia ta zaczyna odwoływać się już nie

tylko do elektoratu wiejskiego.

Czy rozwiązanie spokojnego przeczekania obecnej sytuacji nie jest

rozwiązaniem dobrym? W końcu, w razie wygranej Tuska w wyborach

prezydenckich (albo kogoś z obozu PO, choć na razie inne kandydatury są

zgłaszane bardzo ostrożnie) PO pozbędzie się problemu prezydenckiego weta

i będzie mogła wraz z PSL przegłosować niemal wszystko, na co będzie miała

ochotę. Niby takie podejście jest pragmatyczne, ale zwiąże się z tym kilka

problemów. Po pierwsze, stracimy czas. Czas szczególny, bo trwający

właśnie wzrost gospodarczy nie będzie trwał wiecznie, a trudno oczekiwać,

że u progu spowolnienia, albo już w trakcie jego trwania, koalicja będzie

podejmowała trudne dla społeczeństwa decyzje. Tym bardziej, że na

horyzoncie będą już kolejne wybory parlamentarne. Po drugie, wcale nie

jest powiedziane, że do zmiany na stanowisku prezydenta dojdzie. PO

zdobyła popularność na bazie odrzucenia PiS. Czy za dwa lata, czarne widmo

PiS będzie równie wielkie, by ponownie zagłosować na PO? Czy, jak

wspomniałem wcześniej, bierność PO nie okaże się jej elektoratu elementem

rozczarowującym?

Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdyż to właśnie obecne dwa lata

powinny być czasem na podejmowanie fundamentalnych decyzji w związku z

reformą finansów publicznych. I nie chodzi tu jedynie o wąsko rozumiane

zmiany podatkowe, czy zwykłe cięcia w wydatkach, ale chodzi o podjęcie

decyzji w szerszym spektrum. Tu przytoczyć można propozycje Jankowiaka,

które w największym skrócie sprowadzają się do wykorzystania biernych, acz

kosztownych w utrzymaniu rezerw, jakim są osoby w wieku produkcyjnym,

którzy albo nie pracują, albo są aktywni w szarej strefie. Dość

powiedzieć, że w Polsce jedynie połowa osób w wieku produkcyjnym jest

aktywna zawodowo, gdy w Europie odsetek ten grubo przekracza 60 proc.

Zatem należy dążyć do uaktywnienia przynajmniej tych 10 proc. Dzięki temu

zwiększą się wpływy do budżetu, a zmniejszą wydatki na cele socjalne.

Sytuacja finansów publicznych poprawi się skutkiem zdynamizowania rynku

pracy. Na razie jest on patologiczny, bo przy tak wielkiej rezerwie siły

roboczej, mamy do czynienia z przewagą popytu na pracę i związaną z nią

zwyżką ceny za tą pracę. Zwyżką dynamiczną, która w tej chwili jest jednym

z głównych czynników wzrostu stóp procentowych w Polsce.

Jakich decyzji oczekuje się od rządzących w najbliższym czasie? Będę się

posiłkował listą zaprezentowaną przez Jankowiaka:

"- zamknięcie możliwości wczesnego odpływu ludzi w wieku produkcyjnym z

rynku pracy (a tak naprawdę chodzi tu o trzy grupy zawodowe: nauczycieli,

kolejarzy i górników);

- umożliwienie wcześniejszego niż dotąd wejścia na ten rynek ludziom

młodym;

- wydłużenie okresu pracy w cyklu życiowym, połączone z wyrównaniem wieku

emerytalnego kobiet i mężczyzn;

- zapewnienie warunków dla powrotu na rynek pracy ludzi zdolnych do jej

podjęcia, w tym czasowych emigrantów, którzy podnieśli za granicą swoje

kwalifikacje zawodowe;

- zapewnienie odczuwalnych preferencji dla dochodów z pracy ponad dochody

z innych źródeł, w tym też transferów (również przy użyciu systemu

podatkowemacniających procykliczny charakter polityki fiskalnej; następnie środki

te mogłyby (w części określonej wymogami poprawy pozycji fiskalnej) zostać

skierowane na inwestycje;

- niedopuszczenie do procyklicznego charakteru polityki fiskalnej, co

oznacza twarde respektowanie reguły wydatkowej."

Jak widać, nie są to propozycje, które zbudzą aplauz większości

społeczeństwa, bo wymuszają na nim większą aktywność. Jak wiadomo, Polak

zdolny jest do większej aktywności, gdy jest poza granicami kraju, ale w

Polsce szuka raczej bezpieczeństwa, a nie wyzwań. Nie ma tu nawet kropli

ironii. Tak po prostu jest i ten fakt trzeba brać pod uwagę. To sprawia,

że powyższa lista będzie trudna do zrealizowania. Część zawartych w niej

postulatów mieści się wprawdzie w programie konwergencji, co jest

pocieszające, ale wcale nie gwarantuje, że zostaną one zrealizowane.

Program można zmieniać co pół roku, a więc coś, co teraz się w nim

znajduje, może wkrótce zniknąć.

Wyłaniający się z powyższego tekstu obraz jest raczej przygnębiający.

Podporządkowanie podejmowanych decyzji cyklowi politycznemu rodzi

niebezpieczeństwo, że wiele niezbędnych posunięć nie zostanie wdrożonych.

Oczywiście nie będzie tak, że ze strony rządu i koalicji będzie cicho.

Można spodziewać się różnych wysiłków, które jednak nie będą dotyczyły

bolesnego meritum. Jak już wiemy na razie aktywność rządu ma się skupić na

uzdrowieniu służby zdrowia. Niezależnie jak zabawnie to brzmi i jak

poważny jest to problem, to ma on jedną niezaprzeczalną zaletę. Reforma

służby zdrowia jest płaszczyzną, na której PO raczej nie straci. Może nie

zyska, ale tu punkty zbiera się już za same wysiłki, bo cel jest zawsze

ten sam - poprawa jakości, czyli by było lepiej pacjentom. Dla bardziej

liberalnych wyborców proponowane jest odnowienie walki o podatek liniowy.

Już mamy tego pierwsze sygnały. Poseł Chlebowski (w swoim imieniu, ale jak

sugeruje, za akceptacją premiera) jest zdania, że podatek liniowy można

prowadzić już w roku 2009. Ma to rozbudzić nadzieję wyborców, choć wynik

tej walki już z góry jest przesądzony. Prezydent ewentualną ustawę o

podatku liniowym będzie wetował, ale lewica nie pomoże tego weta odrzucić.

No, ale zawsze można o czymś pogadać. Tym bardziej, że praktycznie liniowy

podatek wejdzie faktycznie już w 2009 roku. Jak się szacuje, 99 proc.

podatników będzie płacić 18 proc. PIT. Jedynie ok. 1 proc. ma płacić wg

stali 32 proc. Sądząc po wynikach sondaży, taki układ jest dla Polaków

optymalny. Nie należy oczekiwać, by dla tego jednego procenta ktoś

próbował ryzykować utratę znacznie większego elektoratu.

Kamil Jaros

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy