Polska znalazła się na ósmym miejscu w rankingu rynków wschodzących, które są najbardziej narażone na utratę płynności finansowej w przypadku pogłębienia się światowego kryzysu finansowego. Ranking został przygotowany przez agencję ratingową Standard & Poor?s. Firma ta przyznała nam w tym zestawieniu ex aequo z Bułgarią 0,92 pkt. Ranking został oparty na indeksie zagrożenia płynności (ramka).
Czy Polska jest bezpieczna?
- Zestawienie określa zjawiska w globalnej skali, więc pozycja Polski nie jest wcale taka zła, jak na pierwszy rzut oka się wydaje - twierdzi Moritz Kraemer, jeden z autorów rankingu. Przypomina też, że jego agencja podwyższyła w ub. r. rating naszego kraju. - Pozycja Polski nie jest już jednak tak dobra, jak 2-3 lata temu. Przyczyniło się do tego większe powiązanie polskiej gospodarki ze światowymi rynkami i choćby wielkość deficytu na rachunkach bieżących - wyjaśnia "Parkietowi" Kraemer. Dodaje, że w gorszej sytuacji, pomimo lepszej pozycji w rankingu, jest Litwa, gdzie władze prawie nic nie robią, by zmniejszyć deficyt na rachunku obrotów bieżących.
- Indeks wskazuje, że w przypadku najgorszego scenariusza presja na polską gospodarkę będzie podobna, jak na litewską czy bułgarską. Kryzys może doprowadzić do załamania waluty - twierdzi Kraemer. Wskazuje również, że może to wywołać w państwach o systemie sztywnego kursu (takich jak Łotwa czy Islandia) spowolnienie gospodarcze, a w krajach o systemie elastycznego kursu (np. w Polsce i w Rumunii) wzrost inflacji. Kryzys uderzyłby więc w walutę, a skutki tego byłyby dotkliwe dla całej gospodarki.
Nasz region jest zagrożony