Już ponad 4 proc. stracił w tym tygodniu indeks WIG. Najgorzej sytuacja wygląda w segmencie małych spółek. Po zniżce od ostatniego piątku o blisko 5 proc. sWIG80 nieznacznie przebił styczniowy dołek i znalazł się na najniższym poziomie od stycznia 2007 r.
Słabość naszej giełdy musi zaskakiwać, bo do tej pory przeważała opinia, że głównymi przesłankami pogorszenia koniunktury są słabe nastroje na świecie. O ile jednak amerykańskiemu S&P 500 bliżej do szczytów z ostatnich trzech miesięcy, o tyle nasz parkiet znajduje się w pobliżu dołka z tego okresu. Do styczniowego minimum brakuje zaledwie 2 proc.
Na tle światowych parkietów plasujemy się w środku stawki pod względem zmiany notowań od styczniowego dołka. Spora część giełd jest już znacznie niżej niż wtedy. Najgorzej sytuacja ma się na wietnamskim rynku, który od 21 stycznia stracił ponad 37 proc. Z bardziej znaczących giełd najsłabiej wypada chińska ze stratą jednej trzeciej. Mocne zniżki w tym czasie zanotowały również parkiety z naszego regionu. Rumunia blisko 14 proc., Bułgaria przeszło 18 proc. Z drugiej strony mamy sporą grupę giełd, na których przez trzy ostatnie miesiące można było pokaźnie zarobić. To głównie rynki, na których notowane są spółki surowcowe. Stąd zwyżki w Meksyku, Chile, RPA czy Brazylii.
Większe kłopoty naszego parkietu dają się zauważyć w tym miesiącu. Jesteśmy 11. najgorszym rynkiem wśród 90 klasyfikowanych przez Bloomberga. Skąd ta słabość?
Wczoraj na notowaniach zaważyło zamykanie transakcji arbitrażowych, do czego sprzyjające warunki tworzyło utrzymywanie się kursy kontraktów na WIG20 poniżej wartości indeksu. W efekcie sprzedawano koszyki akcji spółek z WIG20 i zamykano krótkie pozycje na kontraktach. To wraz z gorszą koniunkturą na świecie tłumaczy, dlaczego wczoraj WIG20 spadł bardziej niż sWIG80 i mWIG40.