Takie przesłanie płynie z najnowszego raportu przygotowanego przez ekonomistów agencji ratingowej Standard & Poor?s. Jeśli chodzi o kraje zagrożone dekoniunkturą, zasada jest dość prosta - tam, gdzie ceny na rynku mieszkaniowym rosły najszybciej, tam powinny one też teraz najszybciej iść w dół. Szczególna pozycja Francji wynika natomiast z tego, że jej mieszkańcy są mało zadłużeni - a więc wciąż skorzy, żeby brać kredyty hipoteczne - a dodatkowo wprowadzono tam w tym roku korzystne rozwiązania fiskalne dla biorców takich kredytów.
W kraju Celtów wyraźne spadki
Najmniej komfortowo mogą czuć się właściciele obiektów mieszkalnych w Irlandii, bo ceny spadają już tam dość wyraźnie. W styczniu były niższe aż o 8 proc. niż w analogicznym miesiącu zeszłego roku. Mają jednak z czego tracić, bo przez ostatnie sześć lat ich roczny wzrost utrzymywał się w większości powyżej 10 proc. Domy stały się więc drogie i musiała nadejść korekta. Pomogło jej pogorszenie warunków na rynku kredytowym - w grudniu średni koszt hipoteki wynosił 5,34 proc., w porównaniu z 4,81 proc. rok wcześniej. W przypadku Irlandii zmiany oprocentowania mają duże znaczenie, ponieważ ponad trzy czwarte tamtejszych kredytów hipotecznych jest opartych na zmiennej stopie. Dodatkowo zadłużenie gospodarstw domowych stało się rekordowo wysokie - sięgnęło w zeszłym roku już 175 proc. PKB, a Irlandia dołączyła do Hiszpanii, Portugalii i Holandii jako państw o najwyższym tym wskaźniku w Europie.
Oznaki hamowania dobrze widać w budownictwie. Po rekordowych 88 tys. nowo zbudowanych domów w 2006 r., w zeszłym powstało ich już tylko 75 tys., a w latach 2008-2009 prawdopodobnie aktywność zejdzie do poziomu 50 tys. Do wtedy potrwa też dekoniunktura na rynku. W tym roku ceny domów mają spaść o 6 proc., a w przyszłym się nie zmienią.
Wielka Brytania i Hiszpania - inne ogniska kryzysu