Rynki finansowe znów obawiają się inflacji

Choć na giełdzie przez ostatnie dni perspektywy nie zmieniły się w istotny sposób, to na innych rynkach finansowych pojawiły się sygnały zapowiadające zmianę dotychczasowych tendencji. W górę ma szanse pójść dolar, potanieć mogą surowce, spaść ceny obligacji. Czy takie zachowanie stanie się wskazówką co do przyszłych ruchów na rynkach akcji?

Aktualizacja: 27.02.2017 16:52 Publikacja: 26.04.2008 19:48

Po wydarzeniach ostatnich dni na rynkach finansowych pojawiła się perspektywa odwrócenia dotychczasowych trendów na rynku obligacji amerykańskich, dolara, i surowców. Rentowność 10-latek w USA rosła drugi kolejny tydzień i w efekcie zbliżyła się do górnej granicy trendu bocznego, jaka znajduje się na wysokości 3,9 proc. Odnawiające się obawy inflacyjne, w dużej części związane z drogą ropą, stwarzają realną groźbę przełamania bariery 3,9 proc. i tym samym zmiany tendencji na rosnącą.

Euro w czwartek przeżyło największy spadek od czerwca 2004 r. Przyczyn upatrywano w gorszym od spodziewanego indeksie nastrojów przedsiębiorców niemieckich Ifo. Rzeczywiście jego kwietniowy odczyt był słaby (najniższy od stycznia 2006 r.), ale nie jest to zazwyczaj wiadomość, która wywołuje duże ruchy na rynkach. Tym razem stało się inaczej, co ewidentnie potwierdzało zmieniające się nastawienie do euro.

Notowania surowców zaatakowały marcowy szczyt, ale na razie bez skutku. Grających na zwyżkę cen towarów musi martwić tworząca się na dziennym MACD negatywna dywergencja, jak również zawężenie się rynku w trakcie obecnej fali wzrostów.

Podczas gdy od marcowej górki notowania benzyny poszły w górę o 12 proc., oleju opałowego o 9 proc., a ropy naftowej o 8,5 proc., to pszenica potaniała aż o ponad jedną trzecią, a srebro straciło blisko jedną piątą. Duże zniżki stały się jeszcze udziałem kawy, cukru, złota czy niklu. Z 19 surowców składających się na indeks CRB od 13 marca potaniało aż 12.

Dalsze obawy o gospodarkę

W takiej sytuacji pojawia się pytanie o wpływ na koniunkturę giełdową realizacji scenariusza, w którym dalej będą zwiększać się rentowność papierów skarbowych, umacniać dolar i zaczną tanieć surowce.

Rozstrzygnięcie tych kwestii nie jest łatwe, gdyż w zasadzie zachowanie każdego z tych rynków można interpretować dwojako. Wyższa rentowność to odzwierciedlenie obaw inflacyjnych, ale również może stanowić wyraz nadziei na lepszą przyszłość gospodarki. Stwarza też bardziej atrakcyjną propozycję względem akcji.

Droższy dolar to wyzwanie dla amerykańskiego eksportu, dzięki któremu gospodarka nie znalazła się jeszcze w recesji, ale także większa atrakcyjność amerykańskich aktywów. Niższe ceny towarów mogą odbijać obawy przed dalszym spowolnieniem gospodarczym na świecie, ale też stwarzać większe pole do przeciwdziałania mu przez banki centralne ze względu na ograniczenie presji inflacyjnej.

Jak więc znaleźć wspólny mianownik do rozszyfrowania tego, na co teraz rynki zwracają największą uwagę? Musimy tu wrócić do podstawowego scenariusza, jakim jest odrodzenie się amerykańskiej gospodarki w II połowie tego roku.

Obserwując dane makroekonomiczne trudno dziś znaleźć racjonalne przesłanki do takich oczekiwań. Brak symptomów wyhamowania negatywnych tendencji na rynku nieruchomości. Potwierdziły to marcowe dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym i pierwotnym, które nie wykazały poprawy. Słabo wypadły też zamówienia na dobra trwałego użytku, choć w dużym stopniu wpłynęły na to środki transportu.

Kryzys na rynku kredytowym w dalszym ciągu trwa, a branża finansowa powiększa straty, związane z jego załamaniem się. Gospodarka amerykańska i sektor finansowy potrzebują zatem wciąż wsparcia tańszym pieniądzem. Gdyby okazało się, że jest ono niemożliwe, inwestorzy giełdowi musieliby to źle odebrać.

Tańsze surowce dobre czy złe

Jednocześnie przy spadających zyskach amerykańskich spółek i niepewnych perspektywach na drugą połowę roku większa dochodowość obligacji stanowiłaby zachętę do ich kupna zamiast akcji. Na wielu ostatnich sesjach w Ameryce wysokie ceny surowców przekładały się na podbijanie kursów spółek z tym rynkiem powiązanych. Ich kapitalizacja w S&P 500 prawie zrównała się z wartością rynkową firm finansowych w tym indeksie. To oznacza, że mają większy wpływ na ogólną koniunkturę na giełdzie. W tym kontekście trzeba liczyć się z tym, że niższe ceny szczególnie paliw osłabiłyby notowania spółek z tym rynkiem powiązanych. Podobny wpływ na giełdę miałoby umocnienie dolara. Nie tylko zwiększa amerykański eksport, ale również korzystnie wpływa na rentowność korporacji. Wiele globalnych firm korzystna na deprecjacji amerykańskiego pieniądza, zyskując wyższe dochody na zagranicznych rynkach. W perspektywie nadziei na poprawę wyników spółek w II połowie tego roku nie byłaby to dobra wiadomość.

W takiej sytuacji amerykańska giełda napotkała na problemy z kontynuacją zwyżki. Przez cały tydzień nie ruszyła z miejsca. A jest w specyficznym punkcie. Dotarła w pobliże górnej granicy trendu bocznego, jaka wypada przy 1395 pkt. Brakuje doń około 5 pkt, ale jednocześnie rynek nie ma siły, by tę barierę zaatakować. Po raz kolejny potwierdziło się to w trakcie piątkowej sesji. Na klimacie zaważyło dalsze pogorszenie się nastrojów konsumentów.

Przeciwnie zmieniają się nastroje inwestorów. Z ostatniej ankiety Investors Intelligence wynika, że po kilku tygodniach, w których liczba niedźwiedzi była większa niż byków, znów to zwolennicy zwyżki przeważają. Tym samym rynek traci jeden z ważnych argumentów przemawiających przeciwko spadkowi, jakim było fatalne nastawienie inwestorów. Wskazywało ono na to, że w cenach akcji zawarty jest najgorszy z możliwych scenariuszy i nic nie będzie w stanie negatywnie zaskoczyć inwestorów. Tak też było - rynek nie reagował na złe wiadomości.

Małe spółki w defensywie

Nasz rynek jest podzielony - akcje blue chips wciąż wykazują sporą korelację z wydarzeniami na świecie. Walory mniejszych spółek bardziej uzależnione są od czynników krajowych, związanych z ostatnimi słabymi danymi makroekonomicznymi oraz obawami o dalsze odpływy środków z funduszy inwestycyjnych.

Korzystnie na koniunkturę wpływa bliskość silnego wsparcia, jakie dla WIG tworzy przy 44,5 tys. pkt styczniowy dołek. Ze względu na obecność od ponad trzech miesięcy trendu bocznego można liczyć przynajmniej przy pierwszym ataku na to wsparcie na jego obronę. Równocześnie jednak spadkowy kierunek tendencji rozpoczętej w połowie minionego roku każe traktować trwający od drugiej połowy stycznia ruch boczny jako korektę wcześniejszej przeceny. Powinna się zakończyć ostatecznie sforsowaniem styczniowego dołka i kontynuacją wyprzedaży.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy