Pierwotną przyczyną wzrostu cen surowców był coraz większy popyt gospodarek, które pod koniec lat 90. zeszłego stulecia weszły na drogę szybkiego wzrostu. Do europejskich państw świeżo wyzwolonych spod jarzma komunizmu doszły najpierw Rosja, a nieco później dwa ludnościowe giganty - Chiny i Indie. O ile Rosja jest surowcowo, a zwłaszcza energetycznie, samowystarczalna, o tyle Chiny i Indie importują olbrzymie ilości ropy naftowej, węgla i rud metali.
Spada wydobycie ropy w Rosji
Coraz większe zużycie paliw i energii w Rosji też ma wpływ na sytuację na światowym rynku. Tym razem od strony mniejszej podaży, co też oczywiście powoduje wzrost cen. W I kwartale tego roku w Rosji po raz pierwszy od 10 lat spadła produkcja ropy naftowej. Spadek był wprawdzie niewielki, 1 proc. w porównaniu z 2007 r., ale jego przyczyn nie da się ani łatwo, ani szybko usunąć.
Leonid Fedun, wiceprezes Łukoilu, największej niezależnej spółki naftowej w Rosji, w niedawnym wywiadzie dla "Financial Times" stwierdził, że za jego życia nie uda się już osiągnąć zeszłorocznego poziomu wydobycia ropy naftowej w Rosji, które wyniosło 9,87 mln baryłek dziennie. W I kwartale br. nie udało się przekroczyć 9,76 mln baryłek dziennie. Zdaniem Feduna, przez najbliższe 20 lat rosyjska produkcja może sięgać 8,5-9 mln baryłek dziennie, i to pod warunkiem, że tamtejsze firmy będą inwestowały miliardy dolarów w uruchomienie wydobycia z nowych złóż we wschodniej Syberii, w rejonie Morza Kaspijskiego i pod dnem mórz arktycznych. Tylko wtedy uda się zrekompensować stopniowo zmniejszające się wydobycie w zachodniej Syberii, która teraz jest głównym źródłem rosyjskiego eksportu, ale okres intensywnego wzrostu produkcji ma już za sobą. Fedun porównał sytuację w tym regionie z Morzem Północnym i Meksykiem, gdzie wydobycie ropy szybko spada.
Zyskom z surowców