Wskaźnik ATR, mierzący zmienność notowań, wyniósł średnio 1,1 proc. Taką wartość osiągał pięciokrotnie w okresie od połowy 2006 r. do połowy 2007 r. Nieco więcej miał jeszcze dwukrotnie w ostatnim kwartale ub.r. W ciągu półtora roku w sumie zbliżonych przypadków do obecnego nie było więc tak dużo. Szybka analiza pokazuje, że ograniczenie się zmienności na rynku do tak niskiego poziomu nie jest korzystną okolicznością. Po pięciu i dziesięciu sesjach od tego momentu w pięciu przypadkach na siedem indeks WIG tracił, przeciętnie odpowiednio nieco ponad 1 proc. i blisko 2 proc.
Brakuje świeżego kapitału
Niska zmienność skłania do ograniczenia oczekiwań na podtrzymanie dobrej passy naszej giełdy, jaka utrzymuje się od trzech tygodni. Również reakcje inwestorów na wyniki finansowe spółek za I kwartał nie napawają optymizmem. Choć osiągnięcia mogły zadowalać, nie stały się impulsem do bardziej zdecydowanych zakupów. Widać, że wciąż dominują obawy o to, co przyniesie przyszłość, a do tego zauważalny jest brak kapitału zdolnego mocniej pociągnąć kursy w górę.
W przypadku TFI sprzedaż nie idzie dobrze, co nie dziwi w kontekście wciąż mocno ujemnych 12-miesięcznych stóp zwrotu. OFE nie spieszą się z kupnem papierów, widząc, że nie mają tu dużej konkurencji. Inwestorów zagranicznych odstraszać od naszego parkietu może silny złoty, który zwiększa ryzyko lokowania w Polsce.
Co ciekawe, wśród dolarowych indeksów MSCI dla rynków wschodzących jedynie cztery w ostatnich trzech miesiącach wypadają lepiej od naszego - są to Rosja, Brazylia, Argentyna i Kolumbia. Notowania MSCI Poland w przeliczeniu na amerykańską walutę podniosły się w tym czasie o blisko 11 proc.