Według niego, niekorzystny wpływ na globalną sytuację ma również to, że niektóre państwa dążą do nacjonalizacji sektora naftowego i ograniczenia zagranicznych inwestycji, które mogłyby zapewnić większe wydobycie.
Winni spekulanci i emerging markets
Sytuację poprawić mogłoby zwiększenie wydobycia przez kraje OPEC, ale według Zakrzewskiego, w najbliższym czasie nie należy się tego spodziewać. Według przedstawicieli kartelu przyczyną wzrostu cen ropy nie jest bowiem niska podaż, ale? transakcje spekulacyjne. Ewentualnej decyzji o zwiększeniu produkcji i eksportu surowca można się spodziewać nie wcześniej niż podczas wrześniowego szczytu OPEC.
Ostatnie opracowanie banku UBS wskazuje, że aby utrzymać równowagę pomiędzy światową podażą i popytem, co roku dzienna produkcja ropy musiałaby wzrastać o 4,5 mln baryłek. Przy czym ten wzrost musiałby trwać następne cztery lata. Tego nie da się zrobić na bazie obecnie eksploatowanych złóż. Konieczne byłoby rozpoczęcie wydobycia z zupełnie nowego złoża o wielkości porównywalnej z obecnymi zasobami? Arabii Saudyjskiej. Z szacunków UBS wynika, że w tym roku jest możliwe zwiększenie produkcji o 4,4 mln baryłek, w przyszłym o 2,9 mln baryłek, a w 2010 r. już tylko o 1,9 mln baryłek dziennie. W efekcie popyt i podaż będą się nadal rozjeżdżać, co oczywiście spowoduje kolejne windowanie cen ropy.
Za zwiększenie światowego zapotrzebowania odpowiedzialne są przede wszystkim Chiny, Indie i kraje Bliskiego Wschodu. Konsumpcja ropy w tych regionach przekroczyła już poziom konsumpcji w Ameryce.Nie ma tego złego...
Polskie firmy paliwowe albo w ogóle - tak jak Orlen - nie wydobywają ropy naftowej, albo - tak jak Grupa Lotos - pozyskują jej minimalne ilości. Mogą być jednak zadowolone ze wzrostu cen surowca. Dlaczego? Drożejąca ropa naftowa paradoksalnie poprawi bowiem ich wyniki finansowe. Wszystko za sprawą tzw. efektu LIFO, czyli kwartalnego przeszacowania wartości zgromadzonych już przez spółki zapasów ropy. - Wyceny zapasów z nawiązką zrekompensują mniejsze niż uzyskane rok temu zyski z działalności rafineryjnej - uważa Paweł Burzyński, analityk z Domu Maklerskiego BZ WBK.