Brak istotnych informacji makroekonomicznych spowodował, że rynki europejskie mogły kontynuować wzrosty z ubiegłego tygodnia. Doszło przy tym do przełamania istotnych poziomów oporu zarówno na rynku niemieckim, jak i francuskim. W przypadku DAX były to okolice 7150 pkt, czyli sierpniowe dołki. Natomiast CAC40 uporał się z luką z początku stycznia przy 5100 pkt. Zachowanie parkietów europejskich potwierdziło zatem wcześniejsze sygnały płynące z indeksów amerykańskich. Zarówno za oceanem, jak i na Starym Kontynencie doszło do przełamania szczytów trwającej od stycznia konsolidacji i otwiera się pole do odrobienia strat. Nie oznacza to jednak, że perspektywy globalnej gospodarki, a zwłaszcza kondycja rynku amerykańskiego uległa znaczącej poprawie. Jest to raczej pokłosie ocen analityków, że w drugiej połowie roku obecny stan sektora finansowego oraz nieruchomości ulegnie poprawie. Wprawdzie wczoraj szef EBC Trichet stwierdził, że trudno powiedzieć, czy jesteśmy bliżej końca kryzysu w sektorze finansowym, jednak przeważa opinia, że najbardziej negatywne skutki załamania są już w cenach. Inwestorów uspokoiła również informacja, że w USA minimalnie wzrósł wskaźnik wyprzedzający koniunktury. Wpisuje się to w aktualne nastroje na rynku. Inwestorzy ignorują złe informacje o obecnej sytuacji, a skupiają się na wyławianiu tych, które potwierdzają, że od trzeciego kwartału zacznie się poprawa. Wydaje się jednak, że aby obecny ruch wzrostowy utrwalił się, potrzebny jest silniejszy impuls, niż splot nadziei i mglistych prognoz. Tym bardziej, że amerykańskie indeksy zbliżają się powoli do oporu w postaci konsolidacji trwającej od lipca do grudnia ubiegłego roku. Na indeksie S&P500 są to okolice 1450 pkt. Prawdopodobnie potrzebna będzie silna determincja popytu, by ten poziom pokonać, tym bardziej, że oscylatory wkrótce osiągną poziomy wykupienia. Bez silnego impulsu w postaci pozytywnych danych można spodziewać się rychłej realizacji zysków.