Największą zniżką od 23 kwietnia zakończyła się wtorkowa sesja na warszawskim parkiecie. WIG stracił 1,4 proc. To wiele mówi o obecnej kondycji rynku i o tym, co na nim się działo (a w zasadzie nie działo) przez ostatnie tygodnie. Trudno jednak mówić, by była to przełomowa sesja. Na pewno potwierdza się znaczenie formacji trójkąta, która jest widoczna na wykresie WIG i obejmuje notowania od drugiej połowy stycznia. Po kilku dniach nieskutecznych zmagań z jej górną granicą w tym tygodniu podaż nieco przycisnęła. To przy zupełnej bierności popytu musiało zepchnąć indeks wyraźniej w dół. W efekcie bilans obecnego kwartału stał się ujemny.
Przy tak dużej słabości rynku, jak w ostatnich miesiącach, trudno się dziwić, że Polacy coraz mniej interesują się funduszami inwestycyjnymi. Malejące zakupy to nie tylko zła wiadomość ze względu na saldo wpłat i wypłat, ale również z uwagi na dochody instytucji finansowych, w tym w dużym stopniu banków, ze sprzedaży jednostek uczestnictwa. Mamy więc w jakimś stopniu zaklęty krąg. Słaba koniunktura giełdowa zniechęca do funduszy, a mniejsze wpłaty negatywnie wpływają na wielkość popytu na akcje z ich strony. Jednocześnie po dobrych wynikach I kwartału mogą znów powrócić obawy o to, jak będą one wyglądać w przyszłości. To rzutowałoby na postrzeganie tego najważniejszego sektora na naszej giełdzie i w efekcie przekładało się też na ogólną koniunkturę. To zaś nie pozwalałoby myśleć o odrodzeniu się zainteresowania funduszami.
Przy braku popytu na akcje na krajowym podwórku kondycja giełdy zależy głównie od aktywności sprzedających. Ich reakcje wyznaczają zaś globalne nastroje. Póki były dobre, podaż była niewielka i rynkowi nietrudno było trochę pójść w górę. Gdy pojawiły się pierwsze czarne chmury na horyzoncie, wystarczyła niewiele większa sprzedaż, by kursy mocniej zepchnąć w dół. Przy odradzających się obawach inflacyjnych najbardziej realne jest przynajmniej tymczasowe schłodzenie nastrojów na świecie. Powinno ono doprowadzić do testu dolnego ramienia trójkąta przez WIG. Przebiega przy 45,5 tys. pkt. Dzieli od niego więc jedynie 1,5 tys. pkt.