W Ameryce firmy surowcowe przegoniły finansowe

Spółki powiązane z rynkiem surowców znaczą już więcej w indeksie S&P 500 niż firmy finansowe. Jeszcze na koniec 2004 r. ich rola była o połowę mniejsza. To oznacza silniejsze uzależnienie koniunktury na amerykańskiej giełdzie od sytuacji na rynku towarów

Aktualizacja: 27.02.2017 14:21 Publikacja: 24.05.2008 10:40

Podobna zmiana proporcji między oboma sektorami nastąpiła na globalnym rynku akcji. W indeksie S&P Global 1200, obrazującym notowania największych przedsiębiorstw, w ostatnich dniach doszło do zdobycia przewagi przez przedsiębiorstwa powiązane z rynkiem surowców nad finansowymi, choć jest ona mniejsza nię w Ameryce. Wartość rynkowa tych pierwszych o około 1 proc. przekracza kapitalizację firm finansowych.

Surowce w górę, banki w dół

Powyższa sytuacja wynika z przeciwstawnych tendencji obecnych w ostatnich miesiącach we wspomnianych branżach. Na fali kryzysu związanego z załamaniem amerykańskiego rynku nieruchomości spółki finansowe mocno traciły. Tylko w tym roku subindeks branży finansowej w S&P 500 spadł o ponad 11 proc. W tym czasie spółki paliwowe oraz wydobywcze podrożały po około 6 proc. Sprzyja temu wzrost notowań towarów, szczególnie paliw. Tylko w tym miesiącu cena oleju opałowego poszła w górę o ponad 17 proc., a ropy naftowej oraz benzyny po około jednej dziesiątej. Pod względem tegorocznych zysków paliwa również przewodzą stawce na rynku surowców. Gaz naturalny i olej opałowy zyskały po mniej więcej połowie, notowania ropy naftowej podskoczyły o przeszło jedną trzecią. W efekcie udział instytucji finansowych w kapitalizacji spółek z S&P 500 jest mniejszy niż 17 proc., podczas gdy na koniec 2006 r. przekraczał 22 proc. Równocześnie w tym samym czasie udział firm paliwowych podniósł się z 10 proc. do ponad 14 proc. (a dla porównania - na koniec 2003 r. był mniejszy niż 6 proc.). W przypadku spółek wydobywczych relacja ta zwiększyła się z 3 proc. do 3,7 proc.W skali globalnej zniżka spółek finansowych jest w tym roku mniejsza niż w przypadku firm z tej branży z S&P 500. Nie przekracza 8 proc. Natomiast przedsiębiorstwa paliwowe poszły w górę o przeszło 6 proc., a wydobywcze o ponad 9 proc. Tu udział tych sektorów w łącznej kapitalizacji wygląda nieco inaczej. W przypadku instytucji finansowych od końca 2006 r. obniżył się z 27 proc. do nieco ponad 22 proc. Dla spółek paliwowych zwiększył się z 9,3 proc. do 12,4 proc., a dla firm wydobywczych z 6,1 proc. do 8,6 proc.

Różnice widać, jeśli spojrzymy na znaczenie omawianych sektorów nie tylko na amerykańskiej giełdzie, ale również na parkietach w innych częściach świata. W indeksie S&P Latin America 40, z notowaniami największych firm z Ameryki Łacińskiej, branża paliwowa i wydobywcza stanowią ponad połowę kapitalizacji. Relatywnie niewielkie znaczenie mają natomiast finanse z 14,9-proc. udziałem. Rok temu firmy powiązane z rynkiem surowców miały 42 proc. udziału, a finansowe niecałe 17 proc.

Inna sytuacja jest na Starym Kontynencie. Tu znaczenie branży finansowej jest bardzo duże. Obecnie w indeksie S&P Europe 350 przekracza 27 proc., ale jeszcze rok temu wynosiło 32 proc. Jednocześnie spółki surowcowe zwiększyły przez rok swój udział w tym indeksie z niecałych 17 proc. do 21,6 proc.

Podobnie jest w Azji, gdzie sektor finansowy odgrywa wraz z technologicznym największą rolę na giełdach. Branża surowcowa ma ograniczone znaczenie, szczególnie jeśli chodzi o firmy paliwowe.

Same surowce to za mało

To, jakie znaczenie ma przesunięcie się proporcji między poszczególnymi branżami na amerykańskiej giełdzie, wyraźnie widać w obecnym kwartale. Od końca marca tego roku ropa naftowa podrożała o jedną czwartą, co korzystnie oddziałuje na postrzeganie firm paliwowych. Te z indeksu S&P 500 zyskały 14 proc. wobec 6-proc. zwyżki całego indeksu. Firmy finansowe wzrosły jedynie o 4 proc. To pokazuje rosnące uzależnienie koniunktury na amerykańskim parkiecie od rozwoju wypadków na rynku surowców, szczególnie paliw.Nie oznacza to jednak, że walory z tej branży same mogą zdeterminować bieg wypadków. Ich notowania mają jednak tym większy wpływ, im słabsze są pozostałe sektory. Obecnie sytuacja pod tym względem nie jest najlepsza. W obecnym kwartale 6 z 10 branż, na jakie dzielimy spółki z S&P 500, zyskuje mniej niż główny indeks.

Sesja z ostatniej środy, kiedy w końcowej fazie notowań doszło do realizacji zysków na spółkach paliwowych i w efekcie ograniczona została istotnie skala wzrostu całego rynku, dobrze obrazuje znaczenie zjawiska. Ma ono jeszcze inne podłoże. Specyfiką giełdy jest to, że nominalnie szybciej notowania idą w dół, niż zyskują. Po spadku o 10 proc. potrzeba zwyżki o 11 proc., by odrobić straty. W efekcie odzyskanie formy przez na przykład branżę finansową miałoby mniejsze znaczenie dla kondycji całej giełdy niż osłabienie kondycji spółek paliwowych.

Kwestia powiązania notowań na całej giełdzie z cenami paliw i notowaniami spółek z sektora paliwowego nie jest jednak taka prosta. Dzieje się tak ze względu na to, że z jednej strony na koszt energii możemy patrzeć przez pryzmat koniunktury gospodarczej, wyznaczającej wielkość zapotrzebowania na nią albo przez wysokość inflacji, na którą wpływają ceny paliw. Jednocześnie notowania firm paliwowych uzależnione są od ogólnej koniunktury na giełdach. Gdy klimat do inwestowania jest zły, a cena ropy rośnie, spółki paliwowe mogą jedynie mniej tracić niż pozostałe.

W tym kontekście ciekawe jest, jak zmienia się korelacja indeksu S&P 500 z notowaniami surowców. W ostatnich latach mieliśmy okresy bardzo silnej dodatniej, ale i ujemnej zależności. W drugiej połowie 2002 r. oraz w pierwszej połowie 2007 r. i w tym roku notujemy odwrotną korelację, co oznacza, że ceny ropy surowców oraz amerykańskich akcji poruszają się w przeciwnych kierunkach. Natomiast w okresie od początku 2004 r. do połowy 2006 r. obserwowaliśmy ścisłą dodatnią korelację, co oznaczało jednoczesne wzrosty i spadki cen akcji w USA i surowców.

Obawy inflacyjne powracają

Wnioskować z tego można, że inwestorzy w coraz większym stopniu widzą w drożejących paliwach zagrożenie dla gospodarki i koniunktury giełdowej. Jest to zrozumiałe przy utrzymujących się obawach co do poziomu inflacji. Ostatnie dane o amerykańskiej inflacji CPI wskazują, że w kwietniu wyniosła ona 3,9 proc. i utrzymała się znacznie powyżej 12-miesięcznej i 3-letniej średniej (wynoszą odpowiednio 3,4 proc. oraz 3,3 proc.). Wskaźnik PPI pozostał bardzo wysoki i wyniósł 6,5 proc. Co gorsza, wysokie ceny paliw, stanowiące coraz większe obciążenie dla przedsiębiorstw, zaczynają się przekładać na inne ceny. Zarówno na poziomie konsumentów,, jak i producentów inflacja bazowa w Stanach Zjednoczonych w kwietniu wzrosła. W przypadku CPI, pomijającego ceny żywności i paliw, do 2,3 proc., PPI, do 3 proc. Ta druga wartość okazała się najwyższa od końca 1991 r. Bazowy CPI po kilku miesiącach pozostawania poniżej 12-miesięcznej i 3-letniej średniej, wrócił powyżej nich, potwierdzając odradzającą się presję inflacyjną.

Podobne problemy występują w strefie euro. W kwietniu inflacja CPI obniżyła się do 3,3 proc., ale to wciąż najwyższy poziom od pierwszej połowy lat 90. i znacznie wyższy niż 12-miesięczna i 3-letnia średnia. Mniejszym kłopotem jest natomiast inflacja bazowa CPI, która w minionym miesiącu spadła do 1,6 proc. Tyle wynosiła przeciętnie w ostatnich trzech latach. Jednocześnie znalazła się poniżej 12-miesięcznej średniej, wynoszącej 1,9 proc. Problem widoczny jest również w Wielkiej Brytanii, gdzie rosnąca przez ostatnie miesiące inflacja CPI zaczęła się przekładać na tempo wzrostu bazowego wskaźnika. Kwiecień zaskoczył wzrostem inflacji w kolejnym najbardziej uprzemysłowionym kraju - Kanadzie. CPI podniósł się do 1,7 proc., bazowy wskaźnik zwiększył się do 1,5 proc.

Naturalne jest więc, że taka sytuacja budzi obawy. Wiążą się one z zagrożeniem, że banki centralne będą musiały wycofywać się z obniżek stóp procentowych, których dokonały w ostatnich miesiącach (chodzi głównie o Rezerwę Federalną, Bank Anglii oraz Bank Kanady). W efekcie gospodarki przestaną mieć wsparcie z tej strony. Inwestorzy zakładają, a utwierdzają ich w tym ekonomiści, że cięcia kosztów pieniądza przyczynią się do poprawy koniunktury gospodarczej w Ameryce i zażegnają zagrożenie globalnym spowolnieniem w drugiej połowie tego roku.

Technologie najważniejsze

W Ameryce nie tylko pogarszają się relacje dotyczące znaczenia sektorów finansowego i surowcowego. Spółki finansowe straciły w ostatnich dniach czołową pozycję na rzecz firm technologicznych. Pierwsze mają 16,1-proc. udział w kapitalizacji S&P 500, drugie 16,2-proc. Branża technologiczna nie ma jednak w tym roku dobrej passy. Jej notowania poszły w dół o ponad 7 proc. To przyczyniło się do spadku znaczenia sektora w indeksie z 16,8 proc. na koniec minionego roku. I tak jednak odgrywa znacznie większą rolę niż pod koniec bessy, jaka miała miejsce po pęknięciu internetowej bańki. Udział kapitalizacji spółek technologicznych w S&P 500 na koniec 2002 r. wynosił tylko 14,3 proc., choć dwa lata wcześniej znacznie przekraczał jedną piątą.

Zmiany relacji między poszczególnymi sektorami są z jednej strony odzwierciedleniem zainteresowania danymi branżami, z drugiej mogą być wskazówką dotyczącą przyszłości. Szybki wzrost udziału sektora w kapitalizacji giełdy czy indeksu i osiągnięcie przezeń dużego znaczenia może być zapowiedzią kłopotów sektora. Tak było w 2000 r. z branżą technologiczną, potem w 2006 r. z finansową. Teraz "naturalnym" kandydatem do tego jest sektor paliwowy. Jednak dziś trudno jeszcze mówić o tym, by pojawiły się czynniki wskazujące na to, że już teraz można mówić o zagrożeniu przesileniem. Jeśli udział firm paliwowych, czy szerzej surowcowych, wyraźnie przekroczyłby 20 proc. albo mielibyśmy symptomy wyraźnego przewartościowania akcji w tej branży, moglibyśmy o tym mówić. Co prawda wyceny firm paliwowych podniosły się przez ostatnie lata, ale nie są to jeszcze poziomy, które mogą niepokoić. Wskaźnik cena/zysk dla tej branży w USA to obecnie niecałe 14, podczas gdy w 2005 r. wynosił trochę ponad 10.

Jedni korzystają, inni nie

Trwająca na rynku towarów hossa przy symptomach słabnięcia globalnej gospodarki, rzutującej na mniejsze zainteresowanie spółkami z innych branż, bardzo wyraźnie podzieliła w tym roku giełdy pod względem stóp zwrotu. Ameryka Łacińska przewodzi, w ogonie są rynki azjatyckie. Szczególnie widać to na emerging markets. Rynki latynoamerykańskie w tym roku zyskują przeszło 16 proc., podczas gdy azjatyckie tracą blisko jedną dziesiątą.

Nic dziwnego. Znaczenie sektorów surowcowych jest w tym przypadku diametralnie różne. W Ameryce Łacińskiej

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego