W marcu w Hiszpanii sprzedano o 27,5 proc. nowych mie- szkań mniej niż w tym samym miesiącu przed rokiem. Liczba transakcji zawartych na rynku pierwotnym i wtórnym ogółem zmalała aż o 38,6 proc. To spowolnienie jak na Europę zupełnie wyjątkowe. Cały sektor budownictwa znajduje się w kryzysie nieoglądanym od lat, który zdaniem banku centralnego w bieżącym kwartale jeszcze się pogłębi. Nie tylko z tej przyczyny wzrost gospodarczy znów zwolni.
Hiszpania znajduje się w sytuacji szczęśliwej o tyle, że ma z czego tracić. W 2007 r. gospodarka rosła w tempie około 4 proc., w niektórych miesiącach prawie dwukrotnie szybciej niż reszta strefy euro. Jeszcze w IV kwartale ubiegłego roku wzrost PKB wyniósł 3,5 proc.
Jednocześnie jednak ochładzała się koniunktura na rynku mieszkaniowym, co zimą przełożyło się na wyraźne zmniejszenie aktywności deweloperów i całego sektora budowlanego, obejmującego prawie 1/5 gospodarki. W I kwartale 2008 r. PKB zwiększył się o 2,7 proc. w skali roku i tylko 0,3 proc. w skali trzech miesięcy.
Tymczasem spadek sprzedaży się pogłębia. Dane przedstawione wczoraj przez Narodowy Instytut Statystyczny są najgorsze, od kiedy w 2003 r. rozpoczęto badanie rynku. Wyraźną różnicę zaobserwować można nawet wobec lutego - wówczas liczba sprzedanych mieszkań (starych i nowych) była o 24,4 proc. niższa niż przed rokiem. Wielu deweloperów wciąż nie kwapi się z obniżaniem cen, licząc, że klienci w końcu zdecydują się na realizację odłożonych zakupów. To oznacza, że po 10 latach boomu domy i mieszkania pozostają bardzo drogie. Gdy dodać do tego ciągły wzrost kosztów kredytu, widać, że sprzedawcy nieruchomości mogą się w swoich rachubach przeliczyć.
W Madrycie już taniej