Widmo mocniejszej przeceny zawisło nad naszą giełdą

Konsekwencją poniedziałkowej silnej wyprzedaży na warszawskiej giełdzie było opuszczenie przez indeks WIG tworzonej od drugiej połowy stycznia formacji trójkąta. To zapowiada zniżkę przynajmniej o 10 proc.

Aktualizacja: 27.02.2017 13:04 Publikacja: 10.06.2008 07:20

To oznacza, że WIG może znaleźć się niedługo na poziomie przynajmniej 40 tys. pkt.

W poniedziałek indeks zniżkował o 1,7 proc. Na koniec dnia miał 45 tys. pkt. Osiągnął najniższy poziom od połowy marca tego roku. Jedynie na dwóch tegorocznych sesjach miał niższą wartość niż wczoraj. To oznacza, że praktycznie wszyscy kupujący w obecnym roku akcje na nich tracą. Co więcej, zdecydowana większość nabywających papiery od początku października 2006 r. jest pod kreską. To niekorzystna sytuacja z punktu widzenia bilansu popytu i podaży na naszej giełdzie. Skoro tak duża grupa inwestorów nie zarabia, to może rosnąć ich skłonność do pozbywania się akcji.

Słabe małe i średnie spółki

Nadal słabo radziły sobie wczoraj małe i średnie firmy. Indeks tych pierwszych - sWIG80 - zniżkował o 2,1 proc., do 12,3 tys. pkt. Ostatni raz tak nisko był w grudniu 2006 r. Wskaźnik mWIG40, mierzący koniunkturę w segmencie średnich spółek, stracił 1,3 proc. i znalazł się na najniższym poziomie od września 2006 r. Jest już ponad 47 proc. poniżej ubiegłorocznego maksimum. Wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec przeceny. U podłoża osłabienia koniunktury leżą czynniki lokalne, które rzutują głównie na ceny akcji mniejszych spółek, oraz zjawiska globalne, najbardziej oddziałujące na notowania blue chips. W przypadku tych pierwszych chodzi przede wszystkim o utrzymującą się presję płacową, która negatywnie wpływa na rentowność przedsiębiorstw i tym samym na oczekiwania związane z wynikami spółek. Szkodzi też mocny złoty. Rezultaty finansowe za I kwartał nie zachwyciły, co przyczynia się do spotęgowania obaw o przyszłość.

Niekorzystny jest też bilans przepływów kapitału. Z jednej strony wynika to z trwającego odwrotu od funduszy inwestycyjnych, które w większym stopniu niż otwarte fundusze emerytalne (OFE) angażują się w segment małych i średnich firm, z drugiej - czeka nas zwiększona podaż akcji państwowych spółek (np. ZA Tarnów, Enei). W wielu wypadkach mają pożądane przez inwestorów obecnie cechy - są duże, o stabilnych biznesach, z atrakcyjnych branż.

Dodatkowym elementem jest stale podnosząca się atrakcyjność bezpiecznych inwestycji. Ostatnio rentowność długoterminowych obligacji osiągnęła 6,5 proc., czyli najwyższy poziom od listopada 2004 r. Stawki na rynku międzybankowym (3-miesięczny WIBOR) dotarły do 6,57 proc. To obniża atrakcyjność wycen giełdowych spółek. Z kolei te budzą też wątpliwości. Z danych GPW wynika, że cena/zysk dla naszej giełdy to 12,5. Jednak aż dla 235 spółek z 333 jest on gorszy, z tego dla 67 - dwa i więcej razy większy, a dla 52 nie da się go wyliczyć ze względu na stratę na akcję.

Obawy inflacyjne narastają

Od pewnego czasu na rynki napływały niekorzystne doniesienia. Inwestorzy w dużej części je ignorowali. Katalizatorem ich reakcji stał się gwałtowny wzrost notowań ropy naftowej w ostatni piątek. Cena tego surowca poszła w górę o 10 USD na baryłce (do blisko 140 USD). Tak duży wzrost nie zdarza się często. Przypomniał on inwestorom o stojących przed światową gospodarką wyzwaniach.

Wynikają one z narastającej presji inflacyjnej i obaw przed osłabieniem wydatków konsumenckich. Pierwsza kwestia wiąże się z ewentualnymi podwyżkami stóp procentowych w największych gospodarkach świata. Taką perspektywę w ubiegły czwartek zarysował szef Europejskiego Banku Centralnego. Natomiast Ben Bernanke tłumaczył, że na dalsze cięcia stóp procentowych nie pozwala słaby dolar.

Problemy z inflacją potwierdził podawany wczoraj wskaźnik PPI dla Wielkiej Brytanii. W maju wyniósł aż 8,9 proc., o 1 pkt proc. więcej, niż prognozowano. To przekonało, że także w tym kraju nie ma szans na dalsze obniżenie kosztu pieniądza. Miało być ono receptą na problemy globalnej gospodarki.

To wszystko znajduje odbicie w zwyżce rentowności obligacji. W przypadku 10-latek w USA wczoraj nastąpił wzrost o 0,07 pkt proc., do 4,01 proc. Przez pierwsze pięć miesięcy tego roku zyskowność tych papierów utrzymywała się poniżej 4 proc.

Obawę przed ograniczeniem wydatków przez konsumentów zwiększają ich fatalne nastroje. Dotyczą nie tylko państw rozwiniętych, ale również rozwijających się. Indeks zaufania koreańskich konsumentów obniżył się w maju do najniższego poziomu od ponad trzech lat.

Na dodatek nie poprawia się sytuacja na amerykańskim rynku nieruchomości, o czym przekonują dane o sprzedaży domów czy ich cenach. Tej opinii nie jest w stanie zmienić znacznie większa od oczekiwań liczba przedwstępnych umów sprzedaży domów, zawartych w kwietniu. Równocześnie natomiast pogarsza się kondycja brytyjskiego rynku nieruchomości i w ślad za tym całej tamtejszej gospodarki.

Inwestorom nie daje wciąż spokoju sytuacja w branży finansowej. Kryzys wydaje się wciąż jeszcze niezażegnany. Świadczą o tym takie doniesienia, jak z Lehman Brother. Wstępne wyniki tej czwartej największej firmy inwestycyjnej w Ameryce wykazały 2,8 mld USD strat i spowodowały konieczność podniesienia kapitału spółki o 6 mld USD. Sprzedaży akcji towarzyszyła dwukrotna nadsubskrypcja, ale ich cena okazała się o 13 proc. niższa od piątkowego zamknięcia.

Wymowa tej informacji była podobna jak wielu danych makroekonomicznych napływających ze Stanów Zjednoczonych w ostatnim czasie. Wprawdzie były one lepsze od przewidywań, ale potwierdzały pogarszanie się kondycji gospodarki.

Trwające kłopoty sektora finansowego przekładają się na postrzeganie naszych banków. W tym miesiącu są kulą u nogi GPW. WIG-Banki od końca maja stracił przeszło 5 proc.

Trójkąt źle wróży

WIG w efekcie wczorajszej zniżki przełamał linię biegnącą po dołkach ze stycznia, marca i kwietnia. To oznacza ukształtowanie na wykresie formacji trójkąta. Do tej pory pozostawaliśmy w niepewności, czy mamy do czynienia z budowaniem bazy pod przyszły wzrost (byłoby tak, gdyby notowania wybiły się górą z trójkąta), czy płaską korektą po wyprzedaży trwającej od lipca 2007 r. do drugiej połowy stycznia tego roku. Wczorajsza sesja wskazała na ten pierwszy wariant. Droga do dalszej zniżki stanęła zatem otworem.

-3,4 proc. - tyle wynoszą straty indeksu WIG w tym miesiącu.

W największym stopniu przyczyniły się do nich banki, których notowania poszły

w dół o ponad 5 proc. Najlepiej wypada branża informatyczna ze spadkiem mniejszym niż 1 proc.

-47,3 proc. - tyle względem szczytu

z ubiegłego roku stracił do dziś indeks średnich spółek mWIG40. Wczoraj zniżkował o 1,4 proc., do 3017,5 pkt i miał najniższą wartość od września 2006 r.

WIG20 od rekordu spadł

o 28,2 proc.

87proc. - o tyle przez ostatnie

12 miesięcy wzrosły notowania ropy naftowej. W drugiej połowie maja zwyżka sięgała 95 proc. Ostatni raz w takim tempie

ceny podnosiły się w początkach lat 90. To tłumaczy, dlaczego

inwestorzy są obecnie tak

bardzo zaniepokojeni skalą wzrostu cen paliw.

Analiza techniczna bardziej przydatna od fundamentalnej

Słabość naszej giełdy kontrastuje z wnioskami płynącymi z analizy fundamentalnej, która wskazuje na korzystne perspektywy polskiej gospodarki. Jednocześnie fundamentalne wyceny naszych akcji wyraźnie odbiegają w górę od aktualnych kursów giełdowych. Dzieje się tak od wielu miesięcy, a mimo to koniunktura na rynku nie jest w stanie się poprawić. W tej sytuacji dla inwestorów o krótko- i średnioterminowym horyzoncie bardziej przydatna jest analiza wykresu. Sprawdzała się ona dość dobrze przez ostatnie miesiące, jest więc duża szansa, że również i teraz nie zawiedzie. Am2-miesięczną linię trendu wzrostowego, a w piątek spadł poniżej szczytu

z 7 kwietnia, potwierdzając tamten negatywny sygnał.

Indeksowi udało się odrobić połowę strat poniesionych od jesieni 2007 r. do wiosny 2008 r. Odbicie można przy tym potraktować jako ruch powrotny do przełamanej w początkach tego roku linii trendu zwyżkowego, wyprowadzonej z dołka z połowy 2004 r. To wszystko wskazuje na zakończenie trwającego od połowy marca odbicia i powrót do tendencji spadkowej. W efekcie prawdopodobny jest zjazd indeksu S&P 500 do marcowego dołka przy 1273 pkt. Z kolei nasza giełda wysłała wczoraj silny średnioterminowy sygnał sprzedaży, jakim było przełamanie na wykresie WIG linii łączącej dołki ze stycznia, marca i kwietnia. Wysokość tej formacji, czyli odległość między podstawą a szczytowym jej punktem, każe spodziewać się zniżki przynajmniej o dalsze 10 proc.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego