Ministrowie finansów przeciwnikami taniej benzyny

Mówiąc: "Unia nie pozwala", stawia się mur, którego żadne siły polityczne ani społeczne nie są w stanie przebić

Aktualizacja: 27.02.2017 12:53 Publikacja: 10.06.2008 08:34

Przez media przetoczyła się ostatnio dyskusja na temat akcyzy na paliwa. Wywołał ją Nicolas Sarkozy, prezydent Francji, który chce przeforsować możliwość obniżenia w Unii Europejskiej stawki VAT na paliwa. Jednak na taki ruch musiałyby się zgodzić wszystkie państwa (27), więc zapewne do takiej obniżki nie dojdzie. Bardzo ostro skrytykował tę propozycję Jean-Claude Juncker, przewodzący ministrom finansów strefy euro. Podobnie zareagował Peer Steinbrueck, minister finansów Niemiec. Ten ostatni stwierdził, że na wzrosty cen paliw nie należy reagować politycznie, czym byłaby przecież interwencja na rynku. Jakże przypomina mi to sławetną zasadę amerykańskiego Fedu. Chodzi o zasadę "hands off", czyli założenie, że bank centralny nie interweniuje w działanie rynków finansowych. Owszem, nie reaguje, ale wtedy, kiedy rosną bańki spekulacyjne. Kiedy pękają, to ratuje ich autorów.

Na pozór wydaje się to dziwne - dlaczego jakieś państwo nie chciałoby się zgodzić na dopuszczenie możliwości obniżenia podatku VAT? Jeśli się jednak nad tym przez chwilę zastanowić, to już takie bardzo dziwne nie jest. Mówiąc: "Unia nie pozwala", stawia się mur, którego żadne siły polityczne ani społeczne nie są w stanie przebić. Jeśli Unia zezwoli na obniżkę, to w większości państw UE politycy i wyborcy wymuszą taką obniżkę. A przecież VAT od sprzedaży paliw to w wielu krajach bardzo istotny składnik przychodów budżetu. Również u nas Ministerstwo Finansów nie chce się zgodzić na obniżkę akcyzy właśnie z tego powodu.

Przy okazji można prześledzić, jak głośno przez wielu ekonomistów wyrażana wiara w działanie krzywej Laffera nie znajduje przełożenia na praktykę. Dla przypomnienia i w dużym uproszczeniu: według Arthura Laffera istnieje możliwość zwiększenia wpływów podatkowych poprzez obniżenie stopy opodatkowania. Nasi rodzimi neoliberałowie święcie w tę teorię wierzą, podpierając się nią szczególnie wtedy, kiedy mówią o podatku liniowym. Tak przy okazji powiem, tak jak minister Radosław Sikorski mówiący przy każdej okazji o konieczności zburzenia PKiN, trawestując słowa Katona o Kartaginie, że ideologiczny pomysł wprowadzenia podatku liniowego musi w końcu zniknąć z polskich dyskusji, bo nie ma on żadnego praktycznego uzasadnienia.

Zakładam, że podobnie jest z krzywą Laffera, którą noblista Joseph E. Stiglitz nazywa "teorią nabazgraną na kawiarnianej serwetce". Gdyby było inaczej i ministerstwa finansów w różnych krajach wierzyły w zbawczy wpływ obniżenia olbrzymich przecież podatków (w Polsce do niemal 2/3 ceny) narzuconych na paliwa, to przecież z przyjemnością by stawki tych podatków obniżyły. Nie obniżają, bo nie wierzą, że niższa cena doprowadzi do wzrostu popytu, który co najmniej wyrówna, jeśli nie zwiększy przychody z podatku VAT czy akcyzy (tu zgody UE do jej obniżenia nie trzeba).

Jednym z powodów (pretekstów), dla którego nie obniża się u nas akcyzy, jest podobno obawa o możliwość przechwycenia zysków wynikających z takiej obniżki przez producentów paliw i sieci sprzedaży. Mówi się też, że przecież cena ropy może spaść i nie ma co się spieszyć. Jeśli chodzi o to drugie tłumaczenie, to nie jest ono bezsensowne. Co prawda nie wierzę (szanując ich wiedzę fachową), żeby pracownicy ministerstwa potrafili prognozować ruchy ceny ropy, ale przez przypadek mogli trafić. Coraz więcej mówi się o działaniach spekulacyjnych, które wpływają na zbyt duży wzrost ceny. Nawet Commodity Futures Trading Commission podejmuje działania zmierzające do zmniejszenia wpływu spekulacji na rynki surowcowe. To oczywiście, z wielu powodów, nic nie da, ale presja społeczna i być może nawet pewien ostracyzm zmniejszy chęć uczestniczenia w grze na rynku ropy, a to może, w połączeniu ze wzmacniającym się dolarem, cenę baryłki obniżyć. Jeśli zaś chodzi o możliwość przechwycenia zysków, to przecież mamy, po pierwsze, UOKiK, który z pewnością może zastosować działania prewencyjne. Po drugie zaś (wiem, że to bardzo kontrowersyjny pomysł) już od dawna czasem stosuje się podatek zwany "windfall tax", czyli od zysków nadzwyczajnych. Inaczej mówiąc: gdyby się chciało, to rozwiązanie by się znalazło. Jak widać wygodniej jednak narzekać na inflację i godzić się na zabijające gospodarkę podwyżki stóp procentowych?

główny analityk, Xelion.Doradcy Finansowi

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy