W poniedziałek, po ostrych spadkach indeksów nowojorskich na koniec minionego tygodnia, giełdy za oceanem w pierwszych godzinach odrabiały straty. Pozytywnie odebrano raport z rynku domów w USA, gdzie w kwietniu zaskakująco mocno wzrosła liczba wstępnych umów sprzedaży. Do kupna akcji graczy zachęcił też McDonald?s, który poinformował o wzroście sprzedaży w swoich restauracjach. Podbudowało to psychicznie tych, którzy obawiali się konsekwencji spadku wydatków konsumenckich. Walory McDonald?s w tej fazie notowań drożały 4 proc. Cena akcji aluminiowego potentata Alcoa rosła, gdyż tygodnik "Barron?s" napisał, że jeśli spółka stanie się celem przejęcia, jej akcje mogą podrożeć do 60 dolarów. Wczorajszy kurs z początku sesji to nieco ponad 40 USD. Istotnym czynnikiem był też ponad 2-proc. spadek ceny ropy, która w piątek wspięła się na nowy szczyt. Negatywnie na rynek wpływał Lehman Brothers Holdings, który zanotował rekordową stratę kwartalną w wysokości 2,8 miliarda dolarów i zwróci się do akcjonariuszy, by dołożyli firmie 6 mld USD. Analitycy banku inwestycyjnego Goldman Sachs zalecają kupno akcji spółek amerykańskich bardziej zaangażowanych na rynkach zagranicznych kosztem tych, które uzależnione są wyłącznie od rynku krajowego.

W Europie dominowały obawy, że firmy finansowe będą zwiększać straty, a z powodu drogiej ropy spadnie tempo wzrostu gospodarczego. Szwajcarski bank UBS, który najmocniej na kontynencie odczuł skutki kryzysu w USA, w drugim kwartale może odpisać dalsze 4 miliardy franków (3,9 mld USD). Ropa dała się we znaki British Airways i innym przewoźnikom powietrznym. W niełasce były papiery producentów ciężarówek, gdyż swoje rekomendacje dla ich akcji obniżyli analitycy UBS. Na giełdach azjatyckich pozbywano się walorów producentów aut i spółek technologicznych, firm silnie uzależnionych od rynku amerykańskiego. To skutek szybkiego wzrostu bezrobocia w USA. MSCI stracił 1,6 proc.