Przynajmniej 15, być może 20 lat. Ale gdy już
się zakończy, ceny ropy naprawdę bardzo silnie spadną.
Do jakiego poziomu?
To bardzo trudno powiedzieć, ale ja bym się nie zdziwił, gdyby stopniowo ceny ropy stały się
dramatycznie niższe. Nie zdziwiłbym się nawet wtedy, gdyby baryłka ropy kosztowała tylko kilka USD.
Trzeba jednak chyba brać pod uwagę, że jeśli przechodzimy na energię elektryczną, to wzrosną ceny węgla i gazu, bo to one są podstawowymi surowcami wykorzystywanymi do produkcji
prądu.
Niekoniecznie, bo kolejny trend, który został wywołany przez rosnące ceny ropy naftowej, to powrót do energetyki atomowej.
W Niemczech jest dokładnie odwrotnie. Niemcy właśnie się wycofują z energetyki atomowej.
Niemcy są faktycznie pewnego rodzaju
zaburzeniem tego trendu. Ale popatrzmy na Francję, USA, a nawet na Polskę. Kto by
pomyślał, że w Polsce, która była przecież
blisko Czarnobyla i przeżyła tę awarię sprzed prawie 25 lat, będzie przyzwolenie społeczne na wybudowanie elektrowni atomowej. Badania pokazują, że ponad 50 proc. Polaków byłoby w stanie zaakceptować postawienie w Polsce tego typu reaktora. Oczywiście na razie politycznie poprawniej jest wybudować "polską"
elektrownię na Litwie, choć w przypadku wystąpienia awarii, co - chciałbym to wyraźnie podkreślić - przy nowoczesnych reaktorach jest skrajnie mało prawdopodobne, nie ma żadnego znaczenia.
Ponadto rośnie zainteresowanie odnawialnymi źródłami energii, ponieważ - dzięki wysokim cenom ropy naftowej - ich wykorzystanie staje się w końcu opłacalne.
Jeśli ten zarysowany przez Pana scenariusz faktycznie ma się spełnić, to co się stanie z takimi koncernami, jak BP, Shell czy nawet nasz Orlen? Węgierski koncern paliwowy MOL został niedawno partnerem energetycznego CEZ-u z Czech. Czy to jest ten właściwy kierunek?
Partnerstwo MOL-a z CEZ-em wynika z bardzo wielu czynników, ale niekoniecznie z tego, o czym teraz rozmawiamy. Czy ono ma sens, czy nie, to jest temat na oddzielną dyskusję. Sądzę, że generalnie tego typu działanie ze strony firm paliwowych miałoby sens.
Koncerny naftowo-gazowe powinny już zacząć się zastanawiać, co spełnienie się takiego właśnie scenariusza oznaczałoby dla nich.
I na przykład BP to chyba robi?
BP to robi, Shell również. Także polskim firmom wypadłoby powoli zacząć się przeorientowywać. Gdyby spełnił się scenariusz gwałtownego spadku zapotrzebowania na paliwa naftowe, wtedy może się okazać, że niekoniecznie wszystkie funkcjonujące rafinerie są nadal potrzebne. Mówimy tu raczej o perspektywie 20 lat,
nie krótszej. Wtedy niektóre rafinerie w ogóle wypadną z gry, a pozostałe będą działać na znacznie mniejszych obrotach niż dotychczas. Przy gwałtownym spadku cen samej ropy zawęża się marża rafineryjna i produkcja benzyny oraz innych produktów staje się mniej opłacalna. Rafineria, żeby wypracowywać zysk, musi więc być ultraefektywna.
Kłopotem zaczynają też być stacje benzynowe, a dokładniej ich liczba.
Oczywiście. Spora ich część stanie się po prostu niepotrzebna, szczególnie w miastach. Także całe sieci przesyłowe, szczególnie zaś rurociągi produktowe, okazują się zbędne. Podobnie z infrastrukturą do składowania paliw.
Co mogą i powinny w tej sytuacji robić koncerny paliwowe?
Dzięki ostatnim wzrostom cen ropy koncerny, szczególnie zaś te z nich, które wydobywają surowce, są w dobrej sytuacji finansowej. Powinny to wykorzystywać, aby przejmować firmy związane z wytwarzaniem i dystrybucją energii lub przynajmniej łączyć się z nimi. Mogą także reorientować się na nowe obszary działalności, np. związane z sieciowym handlem detalicznym. Ich doświadczenie logistyczne w tym zakresie byłoby bardzo wartościowe.
Gdyby wszystko to, o czym Pan mówił, miało się ziścić, to co to będzie oznaczać dla takich krajów, jak Rosja czy państwa arabskie?
Tragedia! Szczególnie dla krajów arabskich, które teraz masowo wyrzucają pieniądze w błoto, inwestując w zupełnie księżycowe projekty, choćby wielki, kryty stok narciarski w Dubaju.
Owszem, są już zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i w Rosji pomysły na dywersyfikacje gospodarki. Jednak na razie efektów tych poczynań nie widać. Jeżeli gospodarki tych państw się nie zdywersyfikują, kraje te może czekać stagnacja. Rosja może przetrwać dłużej, korzystając z zasobności w surowce wykorzystywane w elektroenergetyce, takie jak gaz czy uran.
Jakie są, Pana zdaniem, szanse na to, żeby taki albo bardzo podobny scenariusz faktycznie siź
ziścił?
Bardzo duże! I im dłużej ceny ropy będą po