NewConnect to świetny pomysł i udany projekt. Ale jak to z pomysłami i z projektami bywa - praktyka odbiega czasem od założeń. Z jednej więc strony dziesięć miesięcy funkcjonowania alternatywnego rynku przyniosło imponującą liczbę debiutów, z drugiej - jakość niektórych debiutantów i sposób, w jaki ich akcje pojawiły się w obrocie, wzbudziły niepokój, a czasem nawet pewne podejrzenia. Wiadomo już, że być może niektórymi podejrzeniami będzie musiała zająć się poważnie prokuratura.
Zmiany, które proponuje giełda, idą w dobrym kierunku. Skracają czas potrzebny każdemu rynkowi na to, aby dojrzał, okrzepł i zyskał zaufanie. Wreszcie będzie na przykład wiadomo, kto, za ile i na jakich zasadach kupował akcje w ofertach poprzedzających debiuty spółek na NewConnect. I czy przypadkiem nie byli to jedynie właściciele tych firm lub rodziny ich prezesów. Albo na przykład zanadto usłużni autoryzowani doradcy, liczący na zyski nie tylko z obsługi przedsiębiorstw, ale także z szybkiej sprzedaży ich akcji na rynku.
Zmiany powinny wejść w życie szybko. Szkoda więc, że zawczasu nie skonsultowano ich z Komisją Nadzoru Finansowego, która już zapowiada, że zgłosi poprawki. To wszystko zajmuje czas. A czas to pieniądz. Wszyscy zaś pewnie się zgodzimy, że pieniądze inwestorów powinny być pod szczególną ochroną.