Trudne zadanie mieli wczoraj inwestorzy z Nowego Jorku, bo docierały do nich niejednoznaczne informacje. Nie mogli się zdecydować ani na zakupy, ani na sprzedaż akcji i indeksy oscylowały wokół poprzedniego zamknięcia. Było tak drugą sesję z rzędu. Dużo więcej działo się w notowaniach w Europie, gdzie indeksy mocno wzrosły.
Gracze z giełd nowojorskich dostali do przełknięcia gorzką pigułkę w postaci danych makroekonomicznych. Jeszcze bardziej popsuła się koniunktura na rynku budownictwa mieszkaniowego - liczba rozpoczętych inwestycji osiągnęła 17-letnie dno, a produkcja przemysłowa niespodziewanie spadła. Na domiar złego dużo bardziej od prognoz wzrosły w maju ceny produkcji, co grozi podwyżką stóp procentowych przez Fed.
Osłodą dla graczy stały się zaś kwartalne wyniki Goldmana Sachsa, banku inwestycyjnego, który zarobił na czysto 2,09 mld USD, o jedną trzecią więcej niż prognozowano. To może wskazywać, że kryzys w branży powoli przemija.
Po dwóch godzinach handlu Dow Jones był na zerze, a S&P 500 i Nasdaq Composite szły minimalnie w górę. Z jednej strony drożały akcje banków, w tym Goldmana, z drugiej - spadały ceny papierów takich firm przemysłowych, jak Boeing czy Applied Materials.
Raport z branży budowlanej sprawił, że spadły notowania aż 14 z 15 jej przedstawicieli.