Kazachski urząd skarbowy żąda od spółki ArcelorMittal Temirtau, należącej do stalowego giganta, ponad miliard dolarów za uchylanie się od płacenia podatków.

Tamtejsza skarbówka twierdzi, że firma wchodząca w skład metalurgicznej grupy wyprowadzała zysk do zarejestrowanej w Dubaju spółki zależnej. Zdaniem urzędników, ArcelorMittal Temirtau powinien zapłacić podatek również z tytułu zysku zagranicznego przedsiębiorstwa. Po stronie koncernu stanął sąd rejonowy, który orzekł, że żądania fiskusa są bezpodstawne. Przedstawiciele kazachskiej skarbówki nie zamierzają ustąpić i skierowali sprawę do Sądu Najwyższego. Niewykluczone, że wyższa instancja wyda niekorzystny wyrok dla stalowej grupy. ArcelorMittal nie ma dobrej opinii w Kazachstanie. Władzom koncernu zarzuca się zaniżanie płac oraz to, że nie dba o bezpieczeństwo w tamtejszych zakładach. Oskarżenia pod adresem giganta nasiliły się po styczniowej awarii w kopalni węgla w Temirtau. W wyniku eksplozji zginęło kilkadziesiąt osób. Sytuację spółki pogarszał fakt, że nie była to pierwsza katastrofa. We wrześniu 2006 r. w wybuchu metanu w kopalni im. Lenina, należącej do ArcelorMittal Temirtau, zginęło 41 górników. Kombinat Temirtau jest jednym z największych tego typu zakładów w Azji Środkowej, a także kazachskich przedsiębiorstw - zatrudnia 55 tysięcy osób.

Nie są to jedyne problemy stalowego giganta na obszarze poradzieckim. Przez dłuższy czas ArcelorMittal miał zatargi z ukraińskimi urzędnikami. Na Ukrainie, gdzie koncern w 2005 r. kupił za 4,8 mld USD stalowy kombinat Kriworiżstal, władze oskarżały metalurgiczną grupę o niewypełnianie warunków prywatyzacji. Jedną z gróźb była renacjonalizacja zakładów. Wcześniej Kriworiżstal należał do Wiktora Pinczuka, zięcia byłego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy. Władze stwierdziły jednak, że biznesmen kupił spółkę zbyt tanio, i odebrały kombinat.

Bloomberg