Główne amerykańskie indeksy akcji dwie godziny po otwarciu wyznaczały wczoraj nowe dołki. Na szczęście spadki nie były znaczne, co pomogło nieco podnieść się giełdom europejskim. Z samego rana na zachodzie Europy zanosiło się na bardzo słabą sesję.
Na najniższym poziomie od dwóch miesięcy znalazła się zarówno średnia Dow Jones, jak i wskaźnik S&P 500. Na samym początku notowań indeksy te minimalnie zyskiwały, potem jednak Fed opublikował słabe dane dotyczące aktywności w przemyśle w rejonie Filadelfii. Spadła ona bardziej, niż przewidywali ekonomiści. Przeważyło to wczoraj szalę na rzecz sprzedających, mimo że inny wskaźnik, leading indicators publikowany przez Conference Board, niespodziewanie wzrósł.
èle na notowania największych banków z USA wpłynęła informacja o możliwym obniżeniu dywidendy przez bank BB&T z Północnej Karoliny. Indeks akcji spółek finansowych tak nisko, jak wczoraj, był po raz ostatni pięć lat temu, a papiery samego BB&T traciły ponad 6 proc. Analitycy podkreślają, że banki regionalne coraz częściej mogą mieć kłopoty z powodu trudnej sytuacji na rynkach i w gospodarce. Dzień wcześniej cięcie dywidendy ogłosił Fifth Third Bancorp z Ohio.
Na głównych giełdach w Europie wczorajsze zamknięcie mogło wypaść dużo słabiej, niż wypadło. Przed południem niektóre indeksy traciły ponad 1 proc. Po korzystnym początku sesji w USA same też znalazły się na plusie i dopiero potem wróciły pod kreskę.
Przewidywania dotyczące kolejnych odpisów od aktywów, autorstwa analityków z Goldman Sachs, pogrążyły wczoraj notowania banków UBS i Deutsche Banku. Wzrost cen ropy o ponad 2 USD za baryłkę z kolei sprzyjał spadkom cen spółek motoryzacyjnych i lotniczych - m.in. Daimlera i Air France-KLM.