Czy misja, jaką realizuje GPW, zmieni się po prywatyzacji? Nowi akcjonariusze mogą przecież zapytać: po co nam takie wydatki.
Moja odpowiedź jest prosta - nic się nie zmieni. Oczywiście, akcjonariusze mogą pytać. Ale GPW robi tylko takie rzeczy - "miękkie" czy "twarde" - które wiążą się bezpośrednio z rozwojem rynku. Co z tego, jeśli będziemy mieli supersystem transakcyjny, ale będą słabe regulacje, dzikie obyczaje, niska płynność, poprzestawanie na minimum komunikacji z inwestorami, przez co giełda postrzegana będzie jako rodzaj kasyna? Albo co z dobrych regulacji, jeżeli nie będzie ludzi profesjonalnie przygotowanych do pracy w instytucjach rynku kapitałowego?
Kiedy owe "miękkie" projekty, o których rozmawiamy, doprowadzą do poszerzenia bazy inwestorów? Statystyki KDPW pokazują, że liczba rachunków ani drgnie, przy czym ich ułamek to rachunki aktywne. Tymczasem sam Pan mówił, że banki robią swoje.
Jeżeli chodzi o konkurencję ze strony banków, to pilnujemy, aby inwestorzy, którzy chcą się "przesiąść" na spokojniejszy instrument niż akcje, mogli to zrobić na rynku giełdowym. Stąd sprzyjamy wprowadzaniu na GPW produktów strukturyzowanych.
Robimy to jednak z rozwagą - gdyż uważam, że główną "twarzą" giełdy i tym, co powoduje, że jest ona potrzebna w gospodarce, jest rynek akcji. Dlatego też nie chcemy wywołać takiego efektu, że pieniądze inwestorów przepływają z rynku akcji do produktów innego rodzaju. Chcemy tylko zapobiec wyjściu inwestorów z giełdy w ogóle.
Kiedy będzie więcej rachunków? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Proszę pamiętać, że efektem działań nie musi być tylko wzrost liczby inwestorów indywidualnych, ale np. mniejsza liczba takich inwestorów, którzy z giełdy odejdź.
Nowych inwestorów przyciągały zwykle duże prywatyzacje. Wciąż spodziewa się Pan pobudzenia rynku IPO w drugim półroczu, także jeśli chodzi o IPO państwowych firm?
Jestem jedną z niewielu osób, która nie zmieniła prognozy debiutów na ten rok pod wpływem załamania koniunktury. Wciąż uważam, że będzie ich około 70. Na razie nie widzę podstaw, by sądzić, że będzie ich więcej. Ta liczba jest ważna, chociaż niektórzy mówią, że ważniejsza jest wartość ofert. Ale duża liczba debiutów robi nam niesamowitą reklamę na świecie. Pokazuje bowiem, że jest u nas wielkie zainteresowanie finansowaniem przez giełdę i obecnością na rynku publicznym.
Co równie ważne, nasz rynek alternatywny, NewConnect, za chwilę będzie jednym z najmocniejszych w Europie. Dzięki temu uwaga banków inwestycyjnych i brokerów międzynarodowych coraz bardziej kieruje się na Warszawę. Widzą bowiem, jaki jest potencjał rozwoju. Inwestorzy profesjonalni chcą się przecież znajdować na rynku, który ma długoletnie perspektywy wzrostu. Nawet jeśli dzisiaj jest ciągle jednym z mniejszych w Europie.
Czy Pana słowa oznaczają, że duże instytucje międzynarodowe interesują się już inwestowaniem na NewConnect?
Jeśli chodzi o brokerów międzynarodowych - jeszcze nie. Ale to przyjdzie z czasem, wraz ze wzrostem głębokości rynku i jego umiędzynarodowieniem od strony biznesu, a więc po tym, jak pojawią się pierwsze spółki zagraniczne. W tym roku będą to - co jest już prawie pewne - co najmniej dwie spółki czeskie.
Czy oferty, jakie szykuje Skarb Państwa, rozruszają wreszcie rynek?
Czy tylko prywatyzowane spółki są w stanie rozruszać rynek? Nie tylko. Mogą to także uczynić duże oferty sektora prywatnego - mieliśmy przykład z Polsatem Cyfrowym czy z New World Resources. Kiedyś, jeżeli chodzi o duże spółki, mogliśmy liczyć tylko na zasoby sektora państwowego. Teraz nie do końca tak jest. Ale czekamy, aż Skarb Państwa wprowadWierzy Pan, że uda się to jeszcze w tym roku?
Z tego, co wiem, debiut Polskiej Grupy Energetycznej nadal jest planowany na ten rok, a jak nie, to dojdzie do niego na początku przyszłego roku. Ważne jest to, że zacznie się tworzyć reprezentacja kolejnej ważnej branży na GPW.
Jeżeli chodzi o IPO, ubiegły rok stał pod znakiem deweloperów i firm budowlanych. Który sektor będzie, Pana zdaniem, dominował w tym roku?
Nie widzę dominującej branży. Na pewno po tym, jak zostanie zrealizowana prywatyzacja PGE, Enei i innych spółek energetycznych, uformuje się bardzo silny sektor elektroenergetyczny, bo mamy już przecież CEZ. To zacznie przyciągać inne spółki z branży. Firmy wolą bowiem wchodzić na giełdę, która coś ma wspólnego z ich biznesem. Taki rynek bardziej rozumie ich działalność, a to się przekłada na bardziej miarodajną wycenę. Na tej zasadzie rozwinął się przecież Nasdaq, w odniesieniu do firm bazujących na technologiach informatycznych.
W tym roku czeka nas także debiut samej GPW. Co to oznacza dla inwestorów?
Po pierwsze, skreślamy temat, o którym dyskutowano przez lata, a niewiele z tego wynikało - czy giełda powinna wejść na giełdę.
Pamiętajmy jednak, że to dopiero pierwszy etap prywatyzacji. Trudno teraz prorokować, jak zwiększy się wartość spółki. Zwykle się mówi, że firma prywatna, notowana na giełdzie, jest lepiej zarządzana. Mnie samemu trudno jest sobie wyobrazić, w jakich obszarach mogłaby nastąpić poprawa. Ale być może jest to możliwe, nie przeczę.
Na pewno nie zmieni się misja giełdy. GPW będzie dalej spółką z misją. Jedynie rozwój rynku da wymierny efekt finansowy akcjonariuszom. Choćby z tego względu, że będzie możliwość wypłacania dywidendy.
Skoro mówimy o dywidendzie, GPW obecnie stosuje różne promocyjne stawki opłat, np. na derywaty. Czy chęć wypracowania wyższego zysku nie zmieni tego podejścia?
Nie obniżamy opłat dlatego, że jesteśmy zażenowani tym, ile zarabiamy. Robimy to tylko wtedy, jeżeli wymaga tego konkurowanie z innymi giełdami i platformami niegiełdowymi i jeżeli uważamy, że to może przynieść jakiś efekt stymulujący dla rynku. Każda obniżka jest inwestycją w przyszłość. Nie ma altruistycznych pobudek, tylko hipoteza biznesowa: że to się opłaci.
Dlatego nie będziemy w przyszłości podnosić opłat, aby zapewnić wyższą dywidendę. To przecież ruchy, które osłabiłyby rynek. To byłby strzał w stopę. Jedna z najgłupszych rzeczy, jakie moglibyśmy zrobić.
Dziękuję za rozmowę.