To spadające tempo wzrostu gospodarczego, a nie inflacja jest dziś naszym głównym zmartwieniem - uznał Narodowy Bank Czech i obniżył podstawową stopę procentową do 3,5 proc. Chodziło przede wszystkim o to, by zatrzymać uderzającą w eksport aprecjację korony. Podobnie silne są waluty polska i węgierska. Jednak wszystko wskazuje na to, że nasza Rada Polityki Pieniężnej nie będzie naśladować sąsiadów.
Decyzja czeskiego banku centralnego (CNB) o obniżeniu stopy refinansowej o 25 pb. była sporym zaskoczeniem. Oczekiwał jej jedynie co trzeci ekonomista ankietowany przez Reutersa i Bloomberga. Pozostali nie spodziewali się zmian. Czerwcowe dane o inflacji mogły być interpretowane różnie - 6,7 proc. to z jednej strony mniej niż w maju, ale z drugiej wciąż ponaddwukrotnie więcej niż cel inflacyjny CNB. Lecz najwyraźniej to nie wzrost cen jest dziś dla banku najważniejszy. - Kwestia inflacji ustępuje dziś miejsca kwestii wzrostu PKB - mówi "Parkietowi" Miroslav Plojhar, ekonomista JP Morgan Chase Bank w Londynie. - Moim zdaniem, jego tempo może spaść w tym roku do 3-4 proc. Nasilają się zagrożenia płynące z Niemiec i z zagranicy w ogóle. JP Morgan nie przewiduje recesji w Europie, ale ja osobiście uważam, że ku temu zmierzamy - dodaje Plojhar.
Walka z silną koroną
Czeska gospodarka jest niezwykle otwarta, eksport odpowiada w niej za około 80 proc. PKB - dwa razy więcej niż w Polsce. Dlatego decydentów polityki monetarnej tak mocno niepokoi potężna aprecjacja korony (od początku roku do połowy lipca o 15 proc. - i to pomimo najniższych w Unii Europejskiej stóp), czemu w minionych tygodniach niejednokrotnie dawali wyraz. Najbardziej dobitnie wypowiedział się 22 lipca szef CNB Zdenek Tuma, który dopuścił możliwość cięcia stóp na sierpniowym posiedzeniu. Rynek walutowy w dużej mierze już wtedy zdyskontował obniżkę. Wczoraj korona straciła do euro dodatkowe 0,75 proc. Niektórzy eksperci wskazują, że bank osiągnął swój cel jeszcze przed ogłoszeniem decyzji, a ona sama służyła raczej podtrzymaniu wiarygodności Tumy. Jednak inni ekonomiści są zdania, że aby na trwałe ustabilizować kurs waluty, CNB będzie musiał dokonać jeszcze jednej redukcji.
Złoty osłabił się wczoraj nieznacznie, a forint nawet umocnił, co może wskazywać, że inwestorzy nie sądzą, by inne banki centralne szybko poszły śladem czeskiego. Czy uzasadnione jest w tym kontekście oczekiwanie na poluzowanie polityki monetarnej przez RPP?