Do informacji o wysokim wzroście płac zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Co miesiąc Główny Urząd Statystyczny w danych o sytuacji w sektorze przedsiębiorstw (czyli w większych firmach, które zatrudniają co najmniej 50 osób), przekazuje coraz bardziej optymistyczne z punktu widzenia osób będących na rynku pracy wiadomości - że płace rosną już w tempie wyraźnie przekraczającym 10 proc. w skali roku.
Ten optymizm z punktu widzenia całej gospodarki jest jednak podszyty pewnym niepokojem. Dlaczego? Szybki wzrost płac powoduje, że rośnie zagrożenie inflacją. Bardziej zamożni konsumenci są mniej wrażliwi na podwyżki cen dokonywane przez firmy handlowe czy dostawców usług.
Dotychczas - przy okazji publikacji miesięcznych danych z sektora przedsiębiorstw - ekonomiści mogli szukać pocieszenia w tym, że większe firmy to tylko część naszej gospodarki, w której - być może - faktycznie sytuacja jest nieco lepsza (czytaj: płace rosną wolniej). Kwartalne dane GUS obejmujące całą gospodarkę nie pozostawiają jednak wątpliwości, że wzrost wynagrodzeń obejmuje również mniejsze podmioty.
To oczywiście nie znaczy, że wszyscy zarobiliśmy w II kwartale o 12 proc. więcej niż rok wcześniej. Ale konsekwencje szybkiego wzrostu płac odczujemy wszyscy. Rachunek wystawi nam Rada Polityki Pieniężnej, której - jak można się dziś spodziewać - trudno będzie w najbliższym czasie dokonywać obniżek stóp procentowych, a być może sytuacja zmusi ją wręcz do większych podwyżek niż w tej chwili spodziewa się rynek.