Po tym, jak w trakcie pięciu wcześniejszych sesji kurs euro spadł o ponad 6 centów w relacji do dolara, wczoraj znaleźli się chętni do realizowania zysków z amerykańskiej waluty. Korzystnie na euro oddziaływało to, że notowania dotarły do wsparcia w postaci szczytów z końca 2007 r. i początków 2008 r. Mniej więcej na poziomie 1,48 USD, czyli w pobliżu wczorajszych minimów można też było upatrywać zasięgu ruchu po opuszczeniu wielomiesięcznej konsolidacji między 1,54 i 1,6 USD. To wszystko jednak za mało, by mówić o wyczerpywaniu się potencjału spadkowego wspólnej waluty. Trend średnioterminowy dopiero się zmienił na malejący, więc obecnie pozostaje podążać jego śladem. Potwierdzeniem tego jest zejście EUR/USD poniżej 12-miesięcznej średniej. Póki nie pojawią się wyraźne sygnały jego zakończenia, realna jest dalsza zniżka euro. Dla złotego byłaby to niedobra wiadomość, gdyż utrzymuje się wyraźna zależność kondycji naszej waluty od kursu EUR/USD. Szybciej euro będzie kosztować 3,4 zł, niż wróci do 3,2 zł.