Nie tak dawno w jednej z gazet pojawił się tekst zatytułowany "Wbrew prognozom ceny mieszkań pną się w górę". Tytuł bez wątpienia był ku pokrzepieniu serc borykających się z coraz większymi kłopotami deweloperów. Na ich nieszczęście tylko tytuł, bo po przeczytaniu tego tekstu okazuje się, że życie jest trochę inne niż gazetowa tytułomania. Ta ostatnia zresztą nie bardzo wiadomo komu ma służyć, bo poza wprowadzaniem w błąd... O co tak naprawdę chodzi? Jedynie o zestawienie cen transakcyjnych w kilku dużych miastach
Polski, które w lipcu tego roku w porównaniu
z czerwcem wzrosły średnio o 1 procent z niewielkim ułamkiem. W ciągu roku natomiast, jak mogliśmy przeczytać, ceny transakcyjne skoczyły w górę
o 4 procent. Te informacje nie świadczą jednak wcale o tym, że rynek mieszkaniowy staje się coraz droższy. Przedstawione liczby mówią bowiem jedynie o transakcjach dokonanych, a tych po pierwsze jest coraz mniej, a po drugie - jak zauważają niezależni analitycy - osoby decydujące się na kupno mieszkania przebierają w ofertach (bo tych jest bardzo dużo tak na rynku pierwotnym, jak i wtórnym) i rzadko decydują się na mieszkania tańsze, w gierkowskich blokowiskach, zaniedbane...
Szukający swojego lokum decydują się w znakomitej większości na mieszkania w dobrym stanie, bardzo często o podwyższonym standardzie, nierzadko warunkiem jest na przykład garaż, duży balkon,