Obecny kryzys finansowy nie pomoże w zmianie struktury zarobków polskich menedżerów najwyższego szczebla - twierdzi Bogusław Dąbrowski z HayGroup, firmy od wielu lat prowadzącej badania wynagrodzeń. W Polsce wciąż 71 proc. wynagrodzenia stanowią płace zasadnicze, około 17 proc. premie roczne, a tylko 12 proc. długoterminowe systemy motywacyjne.
W ostatnim okresie zauważyć się dawało niewielkie, ale systematyczne przesunięcia w stronę modelu amerykańskiego, gdzie proporcje są odwrotne. W USA aż 60 proc. pieniędzy zarządzający firmami uzyskują dzięki premiom powiązanym z realizacją zadań w kilkuletnim okresie. Problem amerykański polegał jednak na tym, że bonusy (opcje, akcje, gotówka) były wypłacane już w trakcie realizacji założonych strategii, bez weryfikacji ich ostatecznych wyników.
Teraz należy się spodziewać, że za oceanem będzie rosła rola pensji bazowej. To będzie argument w rękach polskich menedżerów. Ci ostatni wcale nie są zwolennikami długotrwałych systemów motywacyjnych z prostego powodu: kadencja członka zarządu w Polsce trwa 2-3 lata, zazwyczaj krócej niż przewidywany czas realizacji jakiegokolwiek planu rozwoju, który miałby być premiowany. Znacznie bardziej opłacalne jest więc wynegocjowanie dobrej pensji, premii, a przede wszystkim odprawy.
W tym roku w Polsce należy oczekiwać podwyżki pensji zasadniczej członków zarządów o około 6 proc. i wzrostu płacy całkowitej o około 10 proc. Aż 73 proc. menedżerów (77 proc. prezesów) otrzyma roczne premie.