Wzrost cen akcji z ostatnich dni miał skalę największą od lipca. Kusi myśl, że ponownie mieliśmy do czynienia z ustanowieniem klasycznego październikowego dna jesiennej paniki. Biorąc pod uwagę skalę wyprzedaży na różnych krajowych indeksach (WIG, WIG20, sWIG080) można ocenić, że trwająca od lipca 2007 r. bessa osiągnęła skalę porównywalną jedynie z rynkami niedźwiedzia sprzed 7 (kulminacja paniki po atakach z 11 września) i 14 lat (kulminacja w postaci kryzysu meksykańskiego i upadku banku Barings). Ponieważ również 21 i 28 lat temu mieliśmy na rynkach finansowe kryzysy o podobnym charakterze (w październiku 1987 miało miejsce największe jednodniowe załamanie cen akcji na Wall Street o ponad 20 proc.) i 1980 roku (ówczesny kryzys wymusił m.in. nacjonalizację francuskich banków) to można postrzegać obecną sytuację jako zdarzającą się raz na 7 lat okazję do zakupów szerokiej gamy aktywów. Nawet porównanie ostatniego załamania do najgorszych dla akcji epizodów z przeszłości: krachu z 1929 roku czy też procesów pękania "baniek inwestycyjnych" z lat 30. (w tej analogii jesteśmy w 1938 roku) czy lat 90. w Japonii (tu w analogicznej fazie rynki były jesienią 1998) prowadzi do wniosku, że na wiosnę 2009 r. ceny akcji powinny być przynajmniej o połowę wyżej niż w dołku sprzed kilku dni. Niestety, nawet jeśli te optymistyczne w perspektywie 7 miesięcy oczekiwania się potwierdzą, nie jest jasne, jaką ścieżką ceny akcji podążą do tych celów. 7 lat temu pierwsza - prawie 50-proc. - fala wzrostów po jesiennej panice przyjęła postać w miarę systematycznej zwyżki (akcje trzeba było kupić w październiku i trzymać kilka miesięcy). 14 lat temu jesienny dołek poprzedził ponad 20 proc. odbicie trwające do grudnia, po czym rynek - zanim do maja skoczył w górę o prawie 60 proc. - został jeszcze wgnieciony w ziemię w styczniu i marcu upadkiem Baringsa i podwyżką stóp NBP. W krótkoterminowej perspektywie ostatni dołek przypomina ten ze stycznia (patrz cykl 40-tygodniowy czyli 9-miesięczy). To sugeruje, że zwyżka powinna potrwać około 4 tygodni, a przed Bożym Narodzeniem powinniśmy oczekiwać testu ostatnich dołków.

seb tfi