Na rynku walutowym, tak jak na każdym innym, inwestorzy mogą stosować analizę fundamentalną oraz techniczną. Ale w tym przypadku rola pierwszego z tych typów analizy wydaje się większa niż np. na rynku akcji. Waluty stanowią bowiem swego rodzaju wizytówki gospodarek, więc ich kursy – z natury rzeczy relatywne – odzwierciedlają różnice między tymi gospodarkami.
Każdego miesiąca w każdym państwie ukazują się jednak dziesiątki danych, które można włączyć do analizy fundamentalnej. Jak inwestorzy mogą przedrzeć się przez ten gąszcz informacji, skupiając się jedynie na najistotniejszych? – Najważniejsze są te dane makroekonomiczne, które mają wpływ na stopy procentowe oraz oczekiwania odnośnie do przyszłego poziomu tych stóp – wskazuje Krzysztof Wołowicz, szef działu analiz TMS Brokers.
– Przede wszystkim trzeba zwracać uwagę na wysokość stóp procentowych, bo determinują one napływ kapitału do danego kraju – przyznaje Karolina Kamińska, ekspertka z City Index. Ostatecznie bowiem popyt na daną walutę zależy od tego, jaką stopę zwrotu może ona zapewnić, a więc od różnicy między oprocentowaniem aktywów w tej walucie a oprocentowaniem innych aktywów. Im więc wyższe stopy procentowe w danym kraju albo im powszechniejsze oczekiwania, że będą one rosły, tym silniejsza powinna być jego waluta.
Kluczowa dynamika cen
– W tym kontekście kluczową informacją jest poziom inflacji, ale też inne dane, które mogą na inflację wpływać, np. dynamika wzrostu wynagrodzeń. Jeśli jest ona znacząca, może to sugerować, że występują efekty drugiej rundy – dodaje Wołowicz. O efektach takich mówi się, gdy wzrost cen konsumpcyjnych skłania pracowników do żądania podwyżek płac, a to z kolei zmusza ich pracodawców do ponownego podniesienia cen produktów. Taka spirala płacowo-cenowa może jednak wystąpić tylko wówczas, gdy siła przetargowa pracowników jest duża, tzn. gdy niska jest stopa bezrobocia w danej gospodarce. – Gdy wzrasta zatrudnienie, można się spodziewać także wzrostu wydatków konsumpcyjnych i popytu w gospodarce, co jeszcze bardziej zwiększy zatrudnienie. Ostatecznie powoduje to wzrost inflacji – tłumaczy Scott Boyd, analityk walutowy w firmie Oanda.
Nie zapomnieć o ceteris paribus
Karolina Kamińska zwraca jednak uwagę, że czysto akademicka analiza inflacji samej w sobie, tzn. abstrahując od jej wpływu na decyzje banku centralnego, sprzyja deprecjacji waluty. – W takim przypadku rosnąca inflacja powodowałaby, że produkty z danego kraju stałyby się mniej atrakcyjne dla zagranicznych nabywców, w efekcie spadłby eksport – tłumaczy. Ten przykład obrazuje, że pewne teoretyczne zależności między czynnikami makroekonomicznymi a kursami walut zachodzą tylko ceteris paribus, czyli przy założeniu, że inne warunki pozostają niezmienione. – Ale tak w gospodarce nigdy nie jest. Zawsze więc analizując wpływ inflacji na notowania walut trzeba brać pod uwagę politykę banków centralnych i rządu – dodaje ekspertka City Index.