Obecnie wydobycie złóż ropy i gazu ziemnego nie podlega specjalnemu opodatkowaniu. Firmy ponoszą jedynie opłaty eksploatacyjne, określone w ustawie. Zgodnie ze znowelizowanym Prawem geologicznym i górniczym, które wchodzi w życie od początku przyszłego roku, firmy będą musiały płacić po 5,98 zł za wydobycie każdego 1000 m sześc. gazu oraz po 34,9 zł za tonę ropy. Są to więc takie same stawki, jakie obowiązywały w tym roku na mocy rozporządzenia Rady Ministrów. 60 proc. z tych opłat trafia do gmin, 40 proc. do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska.
To w praktyce będzie oznaczać, że na przykład Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo w przyszłym roku zapłaci z tytułu opłat koncesyjnych ok. 25,7 mln zł, przy założeniu, że wydobędzie ok. 4,3 mld m sześc. gazu rocznie. Z kolei spółka Petrobaltic, należąca do Grupy Lotos, wydobywając ok. 260 tys. ton ropy, poniesie koszty opłat eksploatacyjnych w wysokości ponad 9 mln zł. W praktyce zatem opłaty są niewielkie, biorąc pod uwagę choćby skalę spółek.
– Formalnie w dowolnym momencie rząd może podnieść stawki, ale będzie musiał przejść całą procedurę ustawodawczą – mówi Paweł Grzejszczak, ekspert Kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. – Tabela opłat jest bowiem załącznikiem do ustawy, a nie zapisana w rozporządzeniu, które mogłaby zmienić Rada Ministrów.
Zdaniem eksperta trudno będzie rządowi wprowadzić specjalne opodatkowanie wydobycia tylko gazu łupkowego. – Byłoby to kontrowersyjne rozwiązanie, stawiające w gorszej sytuacji firmy wydobywające gaz łupkowy względem innych podmiotów prowadzących eksploatację kopalin – dodaje.
Na razie firmy zainteresowane polskimi łupkami – a jest ich kilkanaście w całym kraju, w tym PGNiG, Orlen oraz podmioty zależne zagranicznych koncernów – prowadzą tylko prace poszukiwawcze i poniosły opłaty za przydział koncesji. Żadna nie wystąpiła jeszcze o koncesję na wydobycie.