Dolar podrożał w tym czasie o 3,8 proc., a euro o 2,4 proc. Takie zachowanie może dziwić, zwłaszcza że po ostatnich decyzjach EBC i Fedu o luzowaniu polityki monetarnej rynek spodziewał się większego zaufania do walut naszego regionu. Skąd więc taka słabość złotego?

– Obecna sytuacja jest pochodną tego, co działo się wcześniej. Złoty umacniał się, dyskontując spodziewane pozytywne decyzje EBC, Trybunału Konstytucyjnego w Niemczech i Fed. Kiedy decyzje zapadły, zadziałała zasada: „kupuj plotki, sprzedawaj fakty". Inwestorzy nie mieli już „pod co grać", co sprzyjało osłabieniu naszej waluty – uważa Rafał Bogusławski, analityk DM BZ WBK.

Do osłabienia złotego swoje trzy grosze dorzuciła też środowa publikacja danych o polskiej produkcji przemysłowej. Jej wartość wzrosła w sierpniu o 0,5 proc. w układzie rok do roku, podczas gdy analitycy spodziewali się zwyżki rzędu 1,9 proc. Kolejny odczyt potwierdzający coraz bardziej dotykające nas spowolnienie gospodarcze z pewnością nie zachęca zagranicznych inwestorów do inwestowania w naszą walutę. Według Bogusławskiego słabsze dane o polskiej koniunkturze zwiększają presję na deprecjację złotego, ale mają znaczenie wtórne. Najwięcej zależy od nastrojów globalnych inwestorów, a oni są pełni obaw o tempo wzrostu światowej gospodarki. Niepewność sprzyja nerwowym ruchom, które najbardziej dotykają waluty egzotyczne, w tym złotego.

Przyglądając się zachowaniu naszej waluty z perspektywy analizy technicznej, sytuacja wygląda jednak bardziej optymistycznie. – Trwająca przecena to korekta ostatnich wzrostów. Zarówno kurs EUR/PLN, jak i USD/PLN znajdują się poniżej poziomów, z których w sierpniu rozpoczynała się fala spadkowa. Biorąc pod uwagę szerszy horyzont czasowy, złoty umacnia się od maja, co jest dodatkowym argumentem przemawiającym za interpretacją ostatnich spadków jako korekty. W takiej sytuacji zakres przeceny złotego powinien być już bardzo ograniczony – dodaje Bogusławski.