Podejrzewam, że niewielu jest inwestorów, którzy psychicznie wytrzymaliby spadek zysku z 4000 proc. do niewiele ponad 300 proc. Jak Pan sobie poradził z takim obsunięciem i zdołał podnieść ostateczny wynik do 1000 proc.?
Gdybym przejmował się stratami, to już dawno zrezygnowałbym z inwestowania. W sytuacji, o którą Pan pyta – akurat był piątek i zamknięcie rynków, więc po prostu wyłączyłem się na weekend od wszystkich informacji, odpowiednio zrelaksowałem, a po ochłonięciu przeanalizowałem wykres i postanowiłem wejść na rynek ponownie. Gdyby to wejście okazało się stratne, wówczas musiałbym odpocząć dłużej.
Szczerze mówiąc szkoda, że konkurs się skończył, bo mój plan dla notowań USD/PLN się realizuje, a duże pozycje krótkie, które zamknąłem, zarobiłyby prawie tyle, ile się spodziewałem.
W pana komentarzach konkursowych pojawiały się pojęcia średnich kroczących, formacji RGR oraz stosowanie różnych interwałów czasowych. Domyślam się, że to na bazie tych narzędzi zbudował pan strategię gry. Na czym ona polegała?
Średnie kroczące świetnie odzwierciedlają rynek. Wystarczy je odpowiednio dopasować, tzn. poszukać na wykresie historycznym odpowiedniej liczby sesji i odpowiednio przesunąć wykres. Jeśli w ten sposób uzyskamy satysfakcjonujące dla nas ustawienie, wystarczy zajmować pozycje na przecięciach i odbiciach, oraz korygować założenia w razie istotnych wydarzeń czy publikacji. Jeśli trochę pogra się tą metodą, można nabyć rynkowego wyczucia i np. rozpoznać sytuację, gdy kurs za długo porusza się nad analizowaną średnią.