Na początku marca pisaliśmy, że przerzucanie przez klientów TFI oszczędności z funduszy obligacji skarbowych do portfeli inwestujących w obligacje korporacyjne jest teraz racjonalne. Strategie oparte na długu przedsiębiorstw mogą w tym roku zarobić więcej niż fundusze obligacji skarbowych. Trudno jednak było wtedy oszacować skalę zjawiska. Marcowe dane o napływach do funduszy potwierdzają, że jest bezprecedensowa. W I kw. tylko do „czystych" funduszy obligacji korporacyjnych (takich, w których tego typu papiery stanowią większość portfela) wpłacono niecałe 2 mld zł netto.
Co włożyć do portfela?
To strumień kapitału, za którym spółki emitujące obligacje zwyczajnie nie nadążają. Z danych Fitcha wynika, że wartość emisji obligacji korporacyjnych (powyżej 365 dni) w ostatnich miesiącach spada. W marcu obroty obligacjami korporacyjnymi na Catalyst wzrosły skokowo do 650 mln. – Gdyby wyłączyć z tych obrotów te zrealizowane na obligacjach infrastrukturalnych, wyniosłyby ok. 48 mln zł – mówi Kamil Artyszuk z DM BPS. Czyli tyle co zwykle.
– Zarządzający rzeczywiście są teraz postawieni w trudnej sytuacji. Ryzyko, że do portfeli zaczną trafiać obligacje emitentów o niższej wiarygodności kredytowej, jest spore – mówi Fryderyk Krawczyk, zarządzający w Skarbiec TFI.
Jednocześnie poniżej pewnego poziomu żaden zarządzający nie zejdzie. – Emisje spółek, których po wpadkach niektórych funduszy nikt już nie kupi, trafiają do klienta detalicznego – twierdzi Krawczyk.
Wygląda więc na to, że zarządzający nie mają czego kupować. – Stworzenie dobrego portfela składającego się co najmniej z 40 papierów jest teraz bardzo trudne. A to i tak absolutne minimum – zagraniczne fundusze inwestujące w obligacje korporacyjne mają w portfelu 150–200 emitentów – mówi Krawczyk. – Rzeczywiście w ostatnim czasie mieliśmy bardzo mało ciekawych emisji – zgadza się Marek Kuczalski, zarządzający w TFI Allianz.