Z prezentacji sprzed roku wynika jednak, że pozostałe prognozy jego zespołu były trafione – notowania surowców spadły, dolar się umocnił, a polskie małe i średnie spółki miały słaby rok.
– Widać, że inwestorzy przekładają bessę w czasie. W tym roku nastąpi nagromadzenie wielu czynników technicznych, takich jak piąty rok dekady czy trzeci rok cyklu prezydenckiego w USA, którym najczęściej towarzyszą zwyżki na giełdzie za oceanem– mówi Tarczyński.
Jego zdaniem polskie indeksy są blisko średnioterminowego dołka, najpóźniej w II półroczu nasza gospodarka zacznie przyspieszać, a ceny akcji rosnąć. – Jeżeli jeszcze go nie osiągnęły, zrobią to w I półroczu. To dobry moment na przerzucenie się z obligacji na akcje, szczególnie małych i średnich spółek, jednak raczej nie na długo, pewnie na jakieś 9–18 miesięcy – uważa zarządzający.
Prognozy dla polskiego rynku akcji, który jest historycznie tani pod względem wskaźnikowym (C/WK), wpisują się w światowe trendy. – W najbliższych miesiącach zakończy się 40-miesięczny cykl na rynkach wschodzących. Jego końcówka może nadwerężyć nerwy inwestorów, z reguły wiąże się z pokaźnymi spadkami. Później jednak, również dzięki spodziewanemu odbiciu cen surowców, warto będzie zainwestować w akcje rynków wschodzących, jednak również raczej na kilkanaście miesięcy – podaje.
W grupie regionów rozwiniętych Europa jest znacznie ciekawsza od USA. Stary Kontynent dostał podwójnego kopa. – W postaci słabego euro i tanich surowców – dlatego oczekujemy zwyżek na europejskich giełdach – przekonuje Tarczyński.