Po raz pierwszy zdalne WZ przeprowadziła Netia w maju 2010 r. Możliwość głosowania przez internet jak dotąd nie przyjęła się jednak na polskim rynku. Eksperci tłumaczą to przede wszystkim przyczynami technicznymi i ich prawnymi konsekwencjami.
Historia elektronicznego dostępu do WZA jest dość krótka. Trochę ponad pięć lat temu w nowelizacji kodeksu spółek handlowych znalazł się zapis, którego celem było zapewnienie wszystkim akcjonariuszom zdalnego udziału w walnym zgromadzeniu. Elektroniczna komunikacja miała zwiększyć aktywność drobnych udziałowców i promować zasady ładu korporacyjnego. Nowe przepisy znalazły uznanie zarządu GPW i w 2010 r. w zbiorze „Dobrych praktyk spółek notowanych na GPW" pojawił się obowiązek zapewnienia zdalnego uczestnictwa w WZA. – Od początku 2012 r. nowe regulacje miały obowiązywać wszystkie spółki publiczne. W praktyce jednak spółki nie musiały stosować nowych przepisów. Wobec zbioru dobrych praktyk obowiązuje bowiem zasada „comply or explain". Jeśli spółka nie chciała stosować nowych zasad, musiała się z tego jedynie wytłumaczyć – pisał na swoim blogu Wojciech Niezgodziński, konsultant EY. Jak się okazało, spółki nie stosowały się do nowego obowiązku i na początku 2013 r. giełda z niego zrezygnowała. Dlaczego innowacyjny pomysł nie przyjął się na polskim rynku?
Techniczne i prawne przeszkody
Za główne przyczyny małej popularności zdalnych WZA eksperci podawali problemy techniczne oraz ich konsekwencje prawne. Chodzi głównie o to, że w przypadku awarii połączenia czy opóźnień w transmisji uczestnicy mogą stracić możliwość głosowania w ważnej kwestii lub nie uzyskać pełnego dostępu do informacji. To z kolei rodzi problemy natury prawnej, bo nie wiadomo, czy decyzje uchwalone w takich warunkach byłyby zgodne z przepisami. Nie wiadomo, jak sądy rozstrzygałyby takie sprawy, a to rodzi ryzyko zarówno dla spółek, jak i akcjonariuszy. Ważnym zagrożeniem jest również to, że w warunkach elektronicznego uczestnictwa w zgromadzeniu większa jest pokusa i łatwość nadużyć, czyli np. celowego opóźniania obrad lub zakłóceń podczas głosowania np. na temat wypłaty dywidendy.
Przez pięć lat technologia poszła naprzód i wiele technicznych czynników ryzyka zostało wyeliminowanych. Temat organizacji zdalnych zgromadzeń znów jest więc dyskutowany, zwłaszcza w dobie coraz szerszego zastosowania narzędzi elektronicznych i internetowych w prowadzeniu relacji inwestorskich. Zdalne WZA to przecież z jednej strony duże ułatwienie logistyczne i szansa na upowszechnienie uczestnictwa w zgromadzeniach, a z drugiej wciąż brak jest przepisów regulujących prawne następstwa technicznych problemów. Zapytaliśmy więc ekspertów, jakie wady i zalety widzą w stosowaniu tego rozwiązania przez emitentów.
Zarządzający na tak
Zapytani przez nas zarządzający funduszami akcji uważają, że wykorzystanie internetu w organizacji walnych zgromadzeń niesie ze sobą wiele korzyści. – Zdalny dostęp do WZA wydaje się dobrym rozwiązaniem. Jest to przede wszystkim duża oszczędność czasu i pieniędzy, a także wygoda, zwłaszcza jak w portfelu posiada się wiele spółek – mówi Hubert Kmiecki z TFI Allianz. Ekspert zaznacza jednak, że zastosowanie tego rozwiązania wymaga spełnienia wielu istotnych warunków. – Wszystkie wymienione zalety mają sens pod warunkiem, że wyeliminowane zostaną przeszkody techniczne związane z internetowym dostępem do zgromadzeń. Regulator powinien bardzo jasno określić zasady uczestnictwa, a organizator dostarczyć techniczne rozwiązania, która zapewnią płynność transmisji i klarowne, uczciwe głosowanie – dodaje Kmiecik.