Zarządzający funduszami nie będą już więcej mogli „za darmo" przyjmować specjalistycznych analiz (wyjątek będą stanowić opracowania przeznaczone do szerokiej dystrybucji).
– MiFID II rozdziela płatność za realizację zleceń od płatności za analizy. To szansa czy zagrożenie dla maklerów? Wiele zależy od tego, czy koszty analiz będą kosztami TFI, czy też samych funduszy inwestycyjnych. W pierwszym przypadku zakładam, że TFI, przynajmniej na początku, będą niechętnie płacić za usługi, które do tej pory dostawały „za darmo" (wliczone w prowizje maklerskie). Taka sytuacja może być zagrożeniem dla domów maklerskich, które będą musiały przecież obniżyć prowizje – bo nie będą one już mogły zawierać kosztów analiz. Niższych przychodów z działalności maklerskiej mogłyby wówczas nie zrównoważyć przychody z tytułu usług analitycznych – zastanawia się Paweł Borys, dyrektor pionu analiz i strategii PKO BP.
Jest też druga możliwość. – ESMA musi zdecydować, czy kosztami analiz będzie można obciążyć fundusze, czyli pośrednio – ich uczestników. Jeżeli tak się stanie, można przyjąć, że TFI będą bardziej skłonne płacić za wysokiej jakości analizy – ocenia Borys.
– Osobna płatność za realizację zleceń i osobna za analizy jest już od dłuższego czasu praktykowana na niektórych rynkach europejskich, np. w Wielkiej Brytanii, gdzie doprowadziła do powstania wyspecjalizowanych biur analitycznych. Duże firmy zarządzające aktywami, takie jak np. Fidelity, osobno płacą za analizy. Nie wyobrażam sobie, żeby TFI w Polsce mogły funkcjonować, nie korzystając z usług analityków, tym bardziej że wiele firm zarządzających aktywami nie ma swoich działów analiz – przekonuje Adrian Kowollik z niezależnej firmy analitycznej East Value Research, którą prowadzi wspólnie z Tomaszem Publicewiczem, byłym prezesem Analiz Online.
Jego zdaniem, dyrektywa MiFID II stwarza nie tylko szanse niezależnym biurom analitycznym, ale również tradycyjnym domom maklerskim, które przygotowując wysokiej jakości rekomendacje i analizy, będą mogły osiągnąć dodatkowe przychody.