To zwiększa prawdopodobieństwo, że po zmianach w składzie RPP na początku 2016 r. znajdzie ona argumenty na rzecz poluzowania polityki pieniężnej. Ten scenariusz jest już uwzględniony w notowaniach kontraktach na WIBOR (FRA), ale ekonomistów wciąż dzieli. Około połowa z nich spodziewa się cięcia stóp w I połowie przyszłego roku, a połowa stabilizacji stóp.
Na posiedzeniu z początku listopada, tak jak na wszystkich od kwietnia br., RPP pozostawiła stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Główna stopa NBP wynosi nadal 1,5 proc.
Stało się tak, choć członkowie RPP przed tym posiedzeniem poznali najnowsze prognozy Instytutu Ekonomicznego NBP odnośnie do dynamiki cen i PKB, które były słabsze od poprzednich, z lipca br. Sugerowały m.in., że inflacja nie wróci do celu NBP (2,5 proc. +/-1 pkt proc.) do końca 2017 r.
Większość członków RPP uznała jednak, jak wynika z opublikowanego w czwartek opisu ich dyskusji, że „w najbliższych kwartałach dynamika cen będzie powoli rosnąć, czemu sprzyjać będzie stabilny wzrost gospodarczy i stopniowe domykanie się luki popytowej". Dominował też pogląd, że „źródłem przedłużającej się deflacji w Polsce są przede wszystkim czynniki pozostające poza wpływem krajowej polityki pieniężnej, w tym niskie ceny surowców i niska dynamika cen w otoczeniu polskiej gospodarki". Niektórzy członkowie RPP wskazywali dodatkowo, że za stabilizacją stóp przemawia ryzyko podwyższonej zmienności na rynkach finansowych w związku z działaniami głównych banków centralnych (oczekiwana podwyżka stóp w USA przy jednoczesnym luzowaniu polityki pieniężnej przez EBC).
Pojawiły się jednak głosy, że wydłużająca się deflacja może uzasadniać obniżkę stóp w najbliższych miesiącach. Wprawdzie sformułowanie „niektórzy członkowie" może w praktyce oznaczać nawet jednego, w ostatnich tygodniach w podobnym tonie wypowiadali się Andrzej Kaźmierczak i Adam Glapiński. Ten ostatni uchodzi za jednego z kandydatów na następcę Marka Belki na stanowisku prezesa NBP.