- W związku z doniesieniami prasowymi dotyczącymi opinii NBP na temat projektu ustawy o zasadach zwrotu niektórych należności wynikających z umów kredytu i pożyczki, NBP podtrzymuje swój pozytywny stosunek do idei ww. projektu prezydenckiej ustawy – podał bank centralny w komunikacie.
Zaznaczono, że przedstawiając uwagi do projektu ustawy NBP nie sformułował „krytycznej opinii" dotyczącej istoty projektowanej regulacji, ani też intencji projektodawców.
- Zwracamy jedynie uwagę na szereg kwestii szczegółowych i technicznych, wskazując na kierunki modyfikacji projektu, które w naszej opinii służyłyby udoskonaleniu projektowanej regulacji, w tym także przyczyniłyby się do dalszego ograniczenia ryzyka dla stabilności krajowego systemu finansowego – dodano.
W poniedziałek NBP podał, że koszty wprowadzenia tzw. ustawy frankowej, wynikające tylko ze zwrotu spreadów, mogą być dwukrotnie wyższe, niż podają autorzy jej projektu z Kancelarii Prezydenta. Z uzasadnienia do przedstawionego w sierpniu projektu nowych przepisów wynikało, że koszty mogą wynieść 3,6–4 mld zł przy założeniu, że z dobrodziejstw ustawy skorzystają wszyscy uprawnieni. Zdaniem NBP oprócz kosztu zwrotu spreadów banki poniosłyby dodatkowe koszty operacyjne, zaangażowania pracowników i zmian operacyjnych, a zwrot spreadów implikuje zwrot części podatku pobranego od zysku osiągniętego przez banki. Aby zmniejszyć kwotę obciążeń dla banków NBP zaproponował, aby zmniejszyć limit kwotowy kredytu z 350 do 255 tys. zł (żeby zmniejszyć ewentualne koszty dla banków). Proponowane przez NBP jest też ograniczenie działania ustawy do kredytów w których kredytobiorca zamieszkuje oraz wydłużenie vacatio legis w celu możliwości dostosowania się banków do ustawy.
Zwrot spreadów według projektu miałby być pierwszym krokiem. W drugim banki miałyby dobrowolnie proponować klientom przewalutowanie. Jeśliby banki nie zrobiły tego w ciągu roku, miałoby je do tego zmusić indywidualne podniesienie wag ryzyka na walutowe kredyty hipoteczne, co angażowałoby znacznie więcej kapitału banków i ograniczałoby ich rentowność (w niektórych konieczne byłoby nawet spore dokapitalizowanie).