W czasie, gdy znów dają o sobie znać obawy dotyczące kondycji gospodarczej Chin, z sąsiednich Indii płyną dobre sygnały ekonomiczne. W kwartale zakończonym w marcu indyjski PKB wzrósł o 6,1 proc. Indie pozostają więc jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata. Prognozy rządu Narendry Modiego mówią, że w tym roku fiskalnym (rozpoczętym 1 kwietnia) PKB wzrośnie o 6,5 proc., po tym jak w roku fiskalnym 2022 powiększył się aż o 9,1 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się wzrostu o 6,8 proc., a mediana prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberg wskazuje na zwyżkę PKB o 7 proc. Najbardziej pesymistyczne spośród prognoz instytucji prywatnych mówią o wzroście o 6,2 proc., a najbardziej optymistyczne – o zwyżce o 7,2 proc. Tymczasem na giełdę indyjską wraca koniunktura. Indeks Sensex odrobił już znaczną część strat wywołanych załamaniem kursów akcji spółek miliardera Gautama Adaniego i znalazł się o 3 proc. wyżej niż na początku roku. Stopa zwrotu wynosząca 3 proc. nie wydaje się rewelacyjna, ale Sensex bardzo niewiele dzieli już od historycznego rekordu z grudnia 2022 r. Inwestorzy najwyraźniej znów uwierzyli w siłę rynku indyjskiego. Pod jednym względem Indie zyskały już supremację. Stały się najludniejszym krajem świata. Zamieszkuje tam już prawie 1,457 mld mieszkańców – nieco więcej niż w Chinach.
Wysokie tempo
– Pozytywne i negatywne czynniki ryzyka są równo zbilansowane – stwierdził V. Anantha Nageswaran, główny doradca ekonomiczny indyjskiego resortu finansów. Skomentował on w ten sposób dane o PKB za pierwszy kwartał roku kalendarzowego 2023. Ogólnie dane te były lepsze niż się spodziewano (średnia prognoz wskazywała na wzrost o 5 proc.), ale ożywienie gospodarcze było raczej nierówne. Przemysł doświadczył wzrostu o 4,5 proc., rolnictwo o 5,5 proc., ale eksport osłabł, a konsumpcja była niższa niż oczekiwano. Wzrosła ona o 2,2 proc. – Obecny popyt konsumpcyjny jest mocno przechylony na korzyść dóbr i usług kupowanych głównie przez gospodarstwa domowe z wyższym poziomem dochodów. Szerokie ożywienie konsumpcji jest więc jeszcze w pewnej odległości przed nami – uważa Sunil Sinha, ekonomista w firmie India Ratings and Research.
– Spodziewamy się spowolnienia wzrostu w nadchodzących kilku kwartałach. Przede wszystkim oprocentowanie pożyczek nadal rośnie, polityka fiskalna będzie nieco mniej wspierająca, a środowisko zewnętrzne jest słabe. Mimo to silny wzrost na początku roku oznacza, że teraz spodziewamy się wzrostu gospodarczego o 6,3 proc. w roku kalendarzowym 2023 r., podczas gdy wcześniej prognozowaliśmy zwyżkę o 6 proc. – wskazuje Silan Shah, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.
Stosunkowo wysokiemu wzrostowi gospodarczemu towarzyszy jednocyfrowa inflacja konsumencka. Swój szczyt osiągnęła ona we wrześniu 2022 r. na poziomie 7,4 proc., a w kwietniu wyhamowała do 4,7 proc., czyli najniższego poziomu od października 2021 r. Bank Rezerw Indii przez ostatnie 12 miesięcy sześciokrotnie podwyższył główną stopę procentową. Podwyżki o 25 pkt baz. oczekiwano też na kwietniowym posiedzeniu, ale zaskoczył on inwestorów, utrzymując główną stopę na poziomie 6,25 proc. Indie nie wyróżniają się więc negatywnie na tle innych rynków wschodzących pod względem inflacji i wysokości stóp procentowych. Rupia indyjska straciła natomiast przez ostatnie 12 miesięcy około 6 proc. wobec dolara. Radziła więc sobie gorzej niż choćby polski złoty (który zyskał około 2 proc.) czy real brazylijski (który stracił 3 proc.), ale też nieco lepiej niż juan chiński (-6,5 proc.) czy dolar australijski (-7,7 proc.). Większym problemem dla gospodarki indyjskiej nie jest więc obecnie ani wzrost gospodarczy, ani inflacja, ani deprecjacja waluty. Główny problem leży na rynku pracy.