Pierwszy spadek po czterech sesjach zwyżek z rzędu zanotowały w środę rentowności amerykańskich dziesięciolatek. Ponownie zeszły one poniżej 3,50 pkt proc. po tym, jak odczyt inflacji konsumentów za kwiecień wypadł słabiej od oczekiwań, sięgając 4,9 proc.
Mimo to już od dwóch miesięcy zakres wahań jest mocno ograniczony. Na wykresie notowań opartego na obligacjach o najdłuższych zapadalnościach funduszu iShares pojawiła się formacja trójkąta, a zdaniem strateg obligacyjnej Bloomberga Alyce Andres rynek może dojrzewać do silniejszego ruchu. „Zawężanie się zakresu wahań i zbliżenie się średnich ruchomych do siebie często jest zapowiedzią wybicia w jedną lub drugą stronę” – ocenia specjalistka.
Odbicie w USA sprawiło, że fundusz wzrósł w porównaniu z październikowym dołkiem o 12 proc. Jednak do odrobienia strat ze związanej z wybuchem inflacji obligacyjnej bessy lat 2020–2022, kiedy stracił prawie połowę wartości, wciąż jest daleko. Zdaniem Filipa Nowickiego z Superfund TFI odbicie zaszło za daleko. Najbardziej prawdopodobne są według niego lekkie zniżki cen amerykańskich obligacji, które zapewne wywierałyby presję również na polskie papiery.
– W cenach znalazły się już obniżki stóp Fedu w kolejnych miesiącach o 75 pkt. To agresywny zakład i trudno uwierzyć w jego realizację poza scenariuszem głębokiego kryzysu w USA – ocenia członek zarządu i zarządzający Superfundu. Jak dodaje, sektor usług i rynek pracy za oceanem ciągle prezentują się solidnie. Obecny układ czynników jest dość dobrze uwzględniony w cenach, a na ukształtowanie nowej wyraźnej tendencji trzeba będzie poczekać dłużej.