Czwartkowa podwyżka stóp Banku Anglii była już szóstą z rzędu. W jej wyniku główna stopa procentowa wzrosła do najwyższego poziomu od 2009 r. Spośród dziewięciu członków Komitetu Polityki Pieniężnej przeciwko podwyżce o takiej skali głosowała tylko Silvana Tenreyro.
„Spodziewamy się, że inflacja konsumencka wzrośnie bardziej, niż prognozowano w majowym raporcie, z 9,4 proc. w czerwcu do ponad 13 proc. w czwartym kwartale 2022 r. i pozostanie na bardzo podwyższonych poziomach przez większą część 2023 r., zanim spadnie do 2 proc. celu w ciągu dwóch następnych lat” – mówi komunikat Banku Anglii. Ostrzegł on jednak też, że gospodarka brytyjska najprawdopodobniej wpadnie w recesję, która zacznie się w czwartym kwartale. Może ona potrwać pięć kwartałów.
Czy groźba recesji skłoni brytyjski bank centralny do prowadzenia mniej jastrzębiej polityki w nadchodzących miesiącach? W czwartkowym komunikacie nadal akcentowano determinację banku w walce z inflacją. Podkreślił on również, że rynek pracy jest silny, a to powinno wskazywać na kolejne podwyżki stóp w nadchodzących miesiącach. Andrew Bailey, prezes Banku Anglii, stwierdził natomiast podczas czwartkowej konferencji prasowej, że „wszystkie opcje są możliwe”, jeśli chodzi o decyzje w sprawie polityki pieniężnej, które mają zapaść we wrześniu.
„Droga do podwyżki o 50 pkt baz. na wrześniowym posiedzeniu jest otwarta, a nie można wykluczyć, że Komitet Polityki Pieniężnej dokona większego ruchu, gdy się spotka w przyszłym miesiącu. Rynki postrzegają dużą podwyżkę jako najbardziej prawdopodobny wariant. Nasz główny scenariusz przewiduje jednak, że krajowe i globalne dane gospodarcze osłabną na tyle, by Komitet Polityki Pieniężnej powrócił do podwyżek po 25 pkt baz.” – piszą analitycy Bloomberg Economics. Ich główny scenariusz przewiduje, że do lutego główna stopa procentowa Banku Anglii dojdzie do 2,75 proc., a w dalszej części przyszłego roku obniży on stopy o łącznie 50 pkt baz.
– Bank Anglii jednocześnie prognozuje długą recesję zaczynającą się w tym roku oraz wysoki szczyt inflacji. To toksyczne połączenie gospodarcze, z którym bankowi trudno byłoby sobie poradzić nawet w najlepszych okolicznościach, a co dopiero w momencie, gdy wciągany jest on w spory polityczne – uważa Luke Bartholomew, ekonomista Abrdn.